303
WYMOWA.
nie stanow i o ich sromocie; wystarcza jedno, aby zniweczyć dzieło odkupienia. Zobaczymy, że w pismach późniejszych Platon o tej samej sprawie wygłosił zasady surowsze. Kończy Sokrates tę mowę swoją, która jest palinodyą pierwszej, modlitwą do boga miłości, w stylu pindarowym :
»Tobie zaś, miły Erosie, poświęcam i składam to odwołanie, najpiękniejsze i najlepsze, na jakie zdobyć się mogłem i t. d.« 1). Fedros przyłącza się do modlitwy, a czytelnik sądzi, że już koniec. Nie było jednak dotąd właściwie żadnego dialogu, były tylko mowy, jedna łizyaszowa, dwie Sokratesa. Jest z nich wprawdzie ten skutek dobry, że młodzieniec zachwiał się w ślepej admiracyi, którą żywi dla Lizyasza, a nawet przyrzeka, że odda się filozofii. Ale trudno uwierzyć w tak nagłe nawrócenie, zwłaszcza że Fedros nie objawiał dotąd żadnych głębszych przekonań. Lubi wymowę a zostaje zawsze pod wrażeniem chwili. Niezmiernie podziwia drugą mowę Sokratesa, powątpiewa nawet, czy Lizyasz potrafi napisać lepszą. Gdyby jednak potrafił, oczywiście znowu do niego powróci. Chcąc zatem wyleczyć go gruntownie z tej słabości, Sokrates, wielki znawca serc ludzkich, poczyna dowodzić, że tylko filozof może być mówcą doskonałym. Nie mógł na młodzieńca rozmiłowanego w retoryce, użyć podniety silniejszej. Jeżeli w ogóle coś zdoła skłonić go do szukania mądrości, to chyba nadzieja zostania mistrzem słowa. Ale na to potrzeba, żeby dobrze zrozumiał istotę wymowy; nad czem prawdopodobnie nigdy nie zastanawiali się ani on ani Lizyasz ani reszta krasomówców ateńskich.
Wspomniawszy, że niedawno pewien mąż stanu pogardliwie nazwał Lizyasza »pisarzem mów«, pyta Fedros, czy zajęcie to jest na prawdę rzeczą nieprzystojną. Sokrates, jak można było przewidzieć, odpowiada, że pisać mowy nie jest niczem złem, ale staje się nagannem. gdy się źle pisze 2). Nie łatwo jednak oznaczyć, czy kto źle pisze lub mówi, czy dobrze, bo różne są o tern mniemania. Ale przedmiot tak wielkiej wagi, zasługuje na zbadanie dokładne. I zaczyna się rozprawa, ciągnąca się przez drugą połowę dialogu.
Fedros mniema, a nauczył się tego od Sofistów, że mówca nie potrzebuje znać gruntownie żadnej rzeczy; dla niego kwestya,
ł) Phaedr. p. 257 a.
2) Phaedr. p. 258 d.