340 PLATON.
piękniejszym i najlepszym z bogów , już po kilku pytaniach zmuszony jest wyznać, że ani pięknym nie jest ani dobrym ani bogiem nawet. »Zdaje się, że nic nie rozumiałem z tego, co mówiłem* dodaje gospodarz upokorzony 1). Ale krótka ta rozprawa jest tylko przegrawką do wielkiej symfonii, wypełniającej drugą część * Biesiady* 2), do rozmowy z Diotymą.
Sokrates nie czuje się na siłach, żeby ułożyć panegiryk w rodzaju poprzednich; gotów jednak powtórzyć, czego nauczył się niegdyś od Diotymy mantynejskiej. Gdy pewnego razu twierdził, jak teraz Agathon, że Eros wielkim jest bogiem i pragnieniem piękności, odparła, że nie jest ani piękny ani dobry. Zatem brzydki i zły 1 — Broń Boże! Bynajmniej! Jest jeszcze coś w pośrodku. — I tłumaczyła obszernie, że chociaż Eros nie icst bogiem, jest jednak demonem wielkim, istotą pośrednią między nami a nieśmiertelnymi. >Demony pełnia obowiązki tłumaczy i posłańców od bogów do ludzi i na odwrót; tych odnoszą modlitwy i ofiary, tamtych rozkazy i nagrody. Będąc zaś w pośrodku, wypełniają niejako przestrzeń między jedną połową wszechświata a drugą, i wiążą je ze sobą. Przez nich przechodzi cała sztuka wieszczbiarska i kapłanów umiejętność co do ofiar i tajemnic i zaklęć i wróżb i czarów. Ponieważ zaś bóstwo nie jednoczy się wprost z człowiekiem, także przez demony odbywa się wszelkie obcowanie i rozmowa wszelka bogów z ludźmi, tak na jawie, jak we śnie« 3). Jednym z takich demonów jest Eros.
Na żądanie Sokratesa opowiada Diotyma jego pochodzenie. Gdy bogowie obchodzili narodziny Afrodyty, pod koniec uczty
') S y m p. p. 301 b.
2) Niektórzy, jak R e 11 i g. kończą pierwszą część Biesiady na mowie Arysto' fanesa zaczynając drugą od mowy Agathona a trzecią od ukazania się Alcybiadesa' Jednakże Horn słusznie taki podział Odrzucił i mowę Agathona zalicza jeszcze do części pierwszej Sokrates bowiem wyraźnie oświadcza (p. 199 a), że nie będzie mówi ł sposobem panegirykowym, lecz po swojemu i żąda na to zezwolenia obecnych. Prócz tego wykład jego nie tylko różni się treścią od mów poprzednich, jak Horn podnosi, lecz także formą, bo właściwie nie wygłasza mowy ciągłej, lecz naprzód dyskutuje z Agathonem, potem rozmowę przytacza, którą miał z Diotymą. Odbija zatem jego wystąpienie pod każdym względem od metody , której trzymali sie mówcy po’ przedni.
3) S y m p. p, 302 e—203 a,