631
mować. Jeżeli zatem w wieku tak ożywionym wymianą zdań za pomocą mnogich pism czasowych, sztuki drukarskiej i ułatwionych stosunków międzynarodowych, wychodzą podróże na widok publiczny, gdzie obok kilku prawd, mnogie mimowolne lub złośliwe kłamstwa się wśliznęły, jeżeli dziś w podróżach, pomimo udoskonalenia wszelkich umiejętności pomocniczych, o czein starożytnym ani się śniło, tak fałszywe opisy ziem i narodów, codzień się jawią, czyż przypuścić można, aby starożytność w tym względzie była szczęśliwszą? Nie uwłaczając powadze Herodota, nieomylnym wrszakże nazwać go nie można. Poznał on tylko część ziem i narodów, inne opisuje ze słuchu, a nie umiejąc może języka krajowców, nie mógł bezpośrednio wywriadywaó się od Scytów' o dalszych ziemiach. Milczenie zatem Herodota o tym lub owym szczepie nie jest dowodem, że tego szczepu za czasów jego nie było, a jeżeli prawi tylko o Skolotacb, Sarmatach, Agatyrsach, Budynach, Neurach, Melan-chlenach, Iktofagach, Andropofagach, Hyperboreach i t. d., nie ma bynajmniej pewności, że ludy takich nazwisk rzeczywiście istniały, ani też gdzie ich szukać, bo zapewne i sam Herodot ze słuchu piszący granic ich oznaczyć nie umiał. Taka sama niepewność ogarnia jego opisy obyczajów i zwyczajów narodowych, nie wspominając już o dawniejszych wydarzeniach. Jeżeli zatem Herodot nie w spomniał nic o Słowianach między Dnieprem i Wisłą, a przynajmniej między Bohem górnym, Dniestrem i Wisłą zamieszkałych, bynajmniej z tego wnosić niemożna, że ich tam nie było, lecz że Herodot albo o nich nic nie zasłyszał od sąsiadów' Olbii, albo ich imię przekręcił w wyliczaniu narodów północnych. Będąc między Scytami, czyli jak się sami zwać mieli Skolota-mi, opisał najobszerniej ich obyczaje i zwyczaje, a o innych narodach powtórzył udzielone sobie bajeczki. Z drugiej strony, w sto dwadzieścia przeszło lat po podróży Herodota do Scytyi, koło roku 340 przed Chrystusem, Pyteasz Grek z Marsylii opłynął część północnych wybrzeży Europy, i dotarł, według zdania Lelew ela, do Elby, według innych nierównie dalej na wschód. Opis tej podróży mieści na wybrzeżach koło Erydanu (według Lelewela Renu), Ostyów czyli Ostyonów, mieszkańców zachodniej Scytyi. Znalazł także Guto-nów na wybrzeżach bursztyn zbierających, którzy innym go Niemcom przedawali. Pyteasz równie nic o Słowianach nie wspomina. Lecz że ani pierwszy, ani drugi w środku ziem między obu morzami nie byli, niewymienienie przez nich choćby jakiego narodu słowiańskiego, nie może być dowodem, niebytności Słowian w stronach śródziemnych. Po Herodocie i Pyteaszu pisało wielu jeszcze o północy europejskiej, lecz czy który z piszących, sam ją zwiedzał, trudno twierdzić, najpewniejsze że nie: otrzymywano wiadomości od podróżnych, kupców i innych, których przypadek w owe dalekie zaniósł strony. Nowe te doniesienia, w części przynajmniej prawdziwe, łączono bezmyślnie z dawniej-szemi podaniami poetów*, dziejo-i ziemio-pisów, z czego największa wzrastała mięszanina oczewiście, która najwyższego doszła stopnia, gdy się pisarzom podobało imiona Scytów, a później Sarmatów, na całą nieledwie północ europejską, począwszy od górnego Dunaju, Karpat i wybrzeży Czarnomorskich przenieść, a Rifejskie góry raz na zachodzie, to znowu w najgłębszej północy i na wschodzie umieszczać, co i herodotowre narody także spotkało. Każdy piszący chciał się popisywać uczonością swroją książkową i ledwie który miał tyle skromności, że z Polybijuszem piszącym około roku 150 przed Chrystusem, wyznawał otwarcie, jako o krajach północnych między Narboną i Donem nic prawie nie wie, i że wszyscy co o tych krajach w odmienny sposób mówią, są