28
krewnych, którzy przez ten czas korzystniejsze upatrzywszy związki, z lekkomyślnością pierwsze zrywali.
Nie sprzeciwiało się więc obyczajom tamtego czasu wysłanie młodziutkiej Salomei do Halicza i jedna matka może uroniła łzę wśród troski o jej przyszłość niepewną, przyszłość, wśród której ona jednak tyle zasług potrafiła zeskarbić sobie, że stanęła w tym świętym i błogosławionym wieńcu orędowników naszej ziemi u stóp Przedwiecznego.
łłuszyła tedy księżniczka do Halicza w towa-' rzystwie kobiet, które nad nią czuwały w rodzicielskim domu, a ojciec błogosławiąc jej, przelał swe prawa i opiekę nad nią dwom mężom poważnym mającym ją odwieść ną.miejsce, a temi byli Wincenty syn Kadłubka biskup krakowski i kanclerz Iwo Odrowąż.
Iwo służył więcej Bogu i krajowi w radzie książęcej niż w gronie kapituły, i dlatego lubo jako kanonik krakowski należał do obioru Wincentego na biskupstwo, znał go tylko z oddali. Teraz miał przed sobą przykład człowieka, który błyszczał nie rodem świetnym, ale cnotami. Już wtedy uczony, a skromny kronikarz, zaczynał sobie przykrzyć trudy biskupiego urzędu i tęsknił