89
pręgowaty od żył i mięśni, centkowany od plam żółtego tłuszczu i białej, delikatnej błonki. Z majestatycznej krasy zwierzęcia pozostała tylko nieoddzielona jeszcze rosochata głowa. Ta wspaniała, a w prochu walająca się głowa, ten zastygły na niej wyraz boleści i pokory, te oczy zamknięte ze śladami zaschłych łez, niewymownie wzruszyły Pawła. Andrzej spostrzegł zmianę na twarzy młodzieńca, spojrzał nań zezem, uśmiechnął się szyderczo, poprawił na głowie rzemyk przytrzymujący mu włosy, jednem mistrzowskiem cięciem odkroił fartuch ciała na brzuchu rena, odwinął go i wnętrzności wypuścił. Cienkie, szare splątane jelita wypłynęły pośpiesznie wijąc się, jak węże; duży żołądek koloru martwej twarzy, pełen gazów i kału wyskoczył z lekkim szelestem ku górze, przykry odór uderzył w twarz Pawła, który odwrócił się i odszedł.
— Przywyknę z czasem — pocieszał się biedak, nadaremnie usiłując pokonać opanowujące go nerwowe drżenie. To życie, rozłożone na sztuki, wyży-łowane z całości tak niegdyś pięknej i lotnej, a szczególniej ta gromada ludzi ryjąca się w tajnikach podobnej do siebie istoty z żarłocznością i rozkoszą drapieżnych, budziła w nim zgrozę. Daremnie dowodził sobie, że to przecie rzecz naturalna, że tak się dzieje na całym świecie, a nawet na większą skalę. Nigdy przedtem nie był w szlachtuzie, więc widok krwi, ran i sztucznie zadanej śmierci wzburzyły go. Czuł, jak gdyby jemu samemu wbijały się w boki dwużądłe, żelazne groty, których okropne ślady widział na ciele zwierzęcia; jak gdyby jemu wyprówano wnętrzności, szukając w nich rzeczy cenniejszej, nad wszystko, a jeśli utraconej, to już bezpowrotnie — życia! Drżał, gdy w dodatku usłyszał nagle głuchy trzask rwanych ścięgni i łamanych kości. Gdy po-