14
bością, emutkiera i nędzą obciążony, szedłem sam jeden (kompania moja już zupełnie była rozbita) przez Kowno zn Niemen, bo idąc nocą, minąłem przy Wilnie nasz już nieznaczny korpus, który potem udał się w lewo; dwie już mile uszedłszy, dopićro dowiedziałem Bię o tem, kiedy do tej drogi wrócić nie można było. Za Niemnem dopićro spotkałem podoficera znajomego, który mnie nakarmił, i pieniędzmi nieco zasilił, wziął na sanki, jakie z parą koni zdobył. Pocieszony nieco spieszyłem ku Warszawie. Ścigani od Kozaków ku Maryampolu, musieliśmy się udać przez Prusy, gdzie na pierwszym noclegu okradziono nas ze wszystkiego, z koni nawet i sanek. Pieszo zatem znowu i żywieni litością, szliśmy dalój. Poczciwy obywatel w Prusach zapomógl mię tyle, że przecie mogłem się dostać do Warszawy. Nieszczęsne wojnyl Kiedyż mu będę w stanie za to odwdzięczyć? Wytchnąwszy i przyodziawszy się nieco w Warszawie, musieliśmy wkrótce z nićj ustąpić. Dobry M. przywiózł mię na swój bryczce do Krakowa. Tam przysłał mi opiekun uwiadomienie, iż nic się z Galicyi majątku spodziewać nie mam. Nie strata szczupłego majątku, ale stan potrzeb moich prawdziwie mię zasmucił. Stryj mój przysłał mi cessyę na sumkę leżącą w depozycie krakowskim, ale dniem później, gdy depozyt został wywieziony. Iść bez oporządzenia, opuścić kraj w takim stanie, cel wędrówki tak ciemny, tyle wszystkiego! niepodobna aby nie zasmuciło. Otóż takato od początku roku była moja przeszłość.”
Bez przerwy dzielił dalsze losy toielkilj armii Napoleona, aż do bitwy pod Lipskiem, w którój ranny i pojmany był przez Prusaków. Wypuszczony na wolność, nie mając o czem i po co wracać do domu, wrócił do Krakowa, błąkał śię u przyjaciół do końca 1813 r. ('). W następnym bawił u cio-
(’) Z tego okresu mamy przed sobą list Brodzińskiego z daty 16 grudnia 1813 roku pisany ze Swadzina, do swego przyjaciela i krewnego, a zacnćj pamięci Szotarskiego; przywodzimy go w całości: „Niezmiernie jestem panu obowiązany za pamięć o mnie i z uczuciem dziękuje mu za to. Co tu robię?
Oto jest zabawa nasza!
Kiedy rano
Już filiżanki posprzątano,
Tluczem sobie maryasza,
Skoro stary
Na dób wsadzi okulary.
Za parę godzinek petem
Stary się gospodarskim zatrudnia kłopotem,
A ja sobie wolę
Wybiegnąć w pole;
Tara filozofa udaję:
Wioski chwalę, miasta ganię.
Ludzkie sądzę obyczaje!
A potem Z powrotem Zawijam śniadanie;
Po śniadaniu dobrze i to Wypić wódki incognito:
Na wyścigi ze staruszkiem Popisujemy się duszkiem.
Aż jeden mówi pacierze,
Drugi Skarbka książkę bierze:
Siedziem kafidy jakby niemy,
A jednak się bawimy.
Ait niestety Przychodzą gazety,
Które na głos muszę czytać;
Wiele mógł Płatów niewolnika Bchwytać , Co od Renu strony.
Co się* dzieje od Werony ?
Wiele się fortec poddało,
1 co się w Paryżu działo?
I na staroświeckiej karcie,
Biorąc bulletyn na wsparcie,
Wojsk linie wyciągamy,
I losy im wyznaczamy.
m ł