158
o sztuce, pomysłach estetycznych, a razem o stanowisku jakie sobie obrał; albowiem bardzo często wspólnie z ś. p. Wańkowiczem odwiedzałem go, przepędzając chwile na rozmowie o malarstwie, i artystach.
Urodził się Orłowski w Nieborowie w królestwie Polskiera, i Warszawa kolebką była talentu tego znakomitego artysty: mówię znakomitego, sława bowiem utworów jego, była głośniejszą od wielu innych współzawodników. Rossya, Niemcy, Francya, grzmiały odgłosem pochwał, jakicmi prawdziwi znawcy hojnie go obsypywali. Pierwsza jego młodość nie znała dostatków, ani tóż błogiej opieki: biedni rodzice, zalcdwo byli w stanie dać mu początkowe wychowanie i nauki. W bardzo młodym wieku, posłuszny losowi, i wrodzonej skłonności do rysunków, udał się do pracowni znakomitego podówczas malarza Norblina, i tam rysując wspólnie z Nustemem, w bardzo krótkim czasie pokazał zarody wielkiego w przyszłości talentu, zjednał szczególniejsze swego mistrza względy, i jako wzór pracowitości, oraz szybkich postępów, współtowarzyszom, przez niego był ukazywanym. Zaledwo piętnastoletni młodzieniec, niemający jeszcze ani potrzebnej rozwagi, ani poznania, niewinna ofiara uniesień, opuścił zacisze pracowni ulubionej sztuki, a zagrzany wypadkami na jakie duch czasu powiewał, dał się uwieść powabom błyszczącego oręża. Pospieszył między zbrojne hufce, i na polach bitwy postanowił szukać dla siebie wawrzynów sławy. Dziwnóm jednak losu zrządzeniem, niedługo mu się udało pielęgnować w ręku swoich broń morderczą, a po kilku potyczkach, gdzie pokazał dowody niepospolitej odwagi, i mężnej waleczności, ciężko pod Zegrzem raniony, powrócił do Warszawy.
Długi czas nieborak męczył się i cierpiał, długi czas leżał na łożu, nim zagoił rany postrzałami zadane, i do zupełnego zdrowia nie przyszedł. Jakkolwiek świetnemi są blizny, na polu walki zaciętej odniesione, jakkolwiek tryumf odwagi i męztwa zdobi człowieka, ochota jednak do stanu żołnierskiego zupełnie w nim wygasła, i już do niego więcej nie powrócił, namiętne do sztuki przywiązanie, wzięło górę nad osobistą odwagą, i tryumfami, i pobu -dziło go do wytrwałości w pracy artystycznej, długiej wprawdzie i mozolnej, ale urokiem powabów, i u> żuciem błogiej przyjemności, sowicie artystę wynagradzającej.
Po tak smutnem doświadczeniu, doznawszy biedy i niewczasów, wytrzymawszy zuoje i trudy, niewygody i niedostatki, postanowił w zaciszu do-mowem na nowo się uczyć, aby kiedyś tworząc dzieła sztuki, mógł się stać korzystnym dla kraju, zjednać sobie dobre imię, a sławę dla ziomków. — Myśl tak piękna i chwalebna, mogąca się wywiązać, jedynie między temi, co w niedoli i w zapasach przeciwnego losu, rodzą się i żyją, statecznie się go trzymała. Niemałą to jest zaletą Orłowskiego, że żyjąc w czasie największego zepsucia jakie się objawiało w warstwach wyższego towarzystwa, kiedy nic-tylko zamożni bogacze, ale nawet piśmiennictwu oddani, na hulance i biesiadach czas przepędzali: on, młody co do wieku, ale dojrzały w pojęciach, ze wzgardą przypatrywał się tej wyuzdanej swawoli, bo jak się niżej poka-