400
Spojrzała dziko, w tym wzroku wyczytał To słowo: umrzesz, I o nic nie pytał.
zkąd ta jćj chęć ocalenia
; i ■ ■ 1
Alo zdumiony Konrad zapytuje Gulnarę, zhiudninrza? Gulnara na to:
Zkąd ta chęć we mnie, tak ci więc z mąk długich, Oślepła dusza na uczucia drugich;
Że chcesz, bym sama, chociaż wstydem pruuę, Zrywała z serca skromności zasłonę?
Tak jest, pomimo twych zbrodni, ja czuję Wielkość twej duszy, dziwię się, lituję,
Kocham clę. Nie mów, Ja wiem, że daremnie,
Że kochasz drugą, że kocha wzajemnie.
I
• 6W
Jirńm i .TS
Że kochasz drugą, że kocha wzajemnie.
Gulnara skłania Konrada, aby zabił śpiącego Seida. Straże już przekupione, wszystko przygotowane do ucieczki. Ale Konrad odrzuca jej radę. Dumny korsarz nie chce się pastwić nad bezbronnym. Gulnara rozwiązujo okowy Konrada, i znika. Konrad spostrzega blask jakiś mglisty i niepewny:
ii
Czy światło dzienne? wierzy I nie wierzy,
Iść, czy nie? poszedł; chłód rzeżwlący, świeży W twarz mu powionie; czuje chłód poranku,
Wnet na otwartym ujrzał się krużganku. r
Odetchnął wolno, spojrzał wkoło siebie:
Ostatnie gwjazdy bledniały na niebie.
tt ‘ ** T ' - »l b* don hu in«J
Wtem Konrad słyszy szelest: to Gulnara; ale dłoń jej bezbronna, nic-znać krwi na odzieniu, a więc nie popełniła zbrodni; lecz zkądże ta dzikość w oku?
.łlnnbóf
Zwraca się, wzrok jćj spotkał się z Konradem; Cofnął się przed nią: na jej czole bladćm,
Nad brwią nieznaczna, której pewno sama Dojrzeć nie mogła, jedna mała plama.
Ujrzał jej farbę, mdłość mu wzrok zaćmlM, Pojął, zgadł wszystko — to kropla krwi była-
Gulnara klasnęła, niewolnicy zbiegli się na jej rozkazy. W mgnieniu oka już Konrad rozkuty, otwierają się drzwi tajemne, i drogą podziemną dostają się oboje do morza:
Łódź czeka, wsiedli, rozdęły się żagle ,
Pękł sznur, łódź w pianach zaryła się nagle.
■