-Skąd ta myśl?- odparła Vanessa.
-Bo przez to okno już nic nie widać a ty dalej patrzysz.-zaśmiała się Winter.
-A dziwisz się, że się boję? Pewnie już dawno wysłałaś te zdjęcia - zdenerwowała się lekko Vanessa.
-Gdybym wysłała to już by cię tu z nami nie było. Czy ty nie widzisz, ze chcę ci pomóc?- spytała Winter, której w tym momencie zrobiło się przykro.
Przepraszam.- odparła Vanessa.- Nigdy nie miałam przyjaciół i nie wiedziałam jak się zachować i co o tym myśleć.
-Jak to „nigdy"?- zdziwiła się Winter.
-Rodzice trzymali mnie w domu jak na kagańcu. Nie chodziłam do podstawówki tylko przez chwilę do przedszkola. Denerwowało mnie to trochę ale przynajmniej rodzice spędzali ze mną dużo czasu więc nie marudziłam. Ale potem urodziła się Lucy czyli ta młodsza siostra a dalszą część już znasz.
-Nie martw się odnajdziemy twoich rodziców i wszystko wróci do normalności. Damy radę.-pocieszyła ją Winter.- Idź już spać. Ja też już jestem zmęczona. Znajdę jakiś parking i tam się zalokujemy. Jutro pobudka o 5:00 bo im szybciej dojedziemy i zaczniemy poszukiwania tym lepiej.
-Ok. To dobranoc.- powiedziała Vanessa i zasnęła momentalnie.
Winter po chwili dojechała do parkingu i również zasnęła.
Wtorek. 5:00. W aucie.
-Pobudka śpiochy!- krzyknęła Winter bo nikt z pasażerów nie zareagował na budzik.
Will, Rosalyn i Vanessa obudzili się od razu, lekko jeszcze zaspani. Ko-Ko zaś spał smacznie nie wzruszony krzykiem dziewczyny.
-Zanim wyruszymy zjedzmy może jakieś kanapki.- zaproponowała Winter.
-Dwie już spleśniały.- powiedziała Rosalyn.
-To te z szynką prawda?- spytała starsza siostra.
-Tak.- odparła dziewczyna.
-Daj je do osobnej reklamówki. Wyrzucimy ją na postoju.- powiedziała Winter.
Ruszyli w dalszą podróż.
Rosalyn rozmawiała przyjemnie z Willem, Vanessa zaś z Winter. Wszystkim miło płynął czas. Ko-Ko również się nie nudził. Siadał na przemian na kolanach Willa, Rosalyn i Vanessy a czasem nawet na kolanach Winter. Niestety droga bardzo się dłużyła. Starsza siostra wjechała w jakieś pustkowie i młodzież nie wiedziała gdzie jest. Paliwa w aucie było coraz mniej a długa i męcząca trasa się nie kończyła.