425
wielkiego, że ledwie na nim dziesiątą część ludzi 2nąjdujc tię z któromiby niecierpliwemu żyć można było, żeby się z niemncmi ustawicznie nie 'zdy-bywać, wolałem osiąść w lesie, gds.e porobiwszy około domu mjgo zagrody silne, obalałem się od wilków i niedźwiedzi; w mieście zas mieszkając, jakiż sposób odgrodzenia się od złego człowieka, żeby mme nie naszedł? Ala.a dom dość wygodny, i n.koniu pałaców nie zazdroszczę, dwie potrawy przy cblebie smacznym na obiad, i dwie na wieczerzę; oto jui cała uczta moja. Ani ii sąsiadów moich będąc więcej nie żądam nad najulubieńśze ihi: kaszę i pierogi.” , eioołd w doakib oq
- ) Jeden ze zm ikomitych panów, powodowany przyjaźnią dla staicgo poety oriaiował mu tysiąc dukatów, z w trunkiem żeby go ni; odstępował do śmierci. Podziękowawszy za ten dar Karpiński, oceniając ednnkże dobre chęci magnata, przyrzekł mu, że bez żadnego wymagania nagrody, kilka razy do roku w dom jCKo przyjeżdżać będzie.
Przviął magnat z wdzięcznością przyrzeczenie moje, mówi Karpiński. Zaledw io dni kilka v. domu jego zabawiłem, o cos posprzeczaliśmy się z sobą, i widząc go bez przyczyny upartym, rzeknę: ja mam te ii te przyczyny ni. dowód tego co mówię, a pan daruj mi, żadnej nie ima On wtenczas rozgniewany: — a WPan widzę lubisz się sprzeczać. — Ja mu zaś na to:- tak jest mój panie, sprzeczam się, bum , .emędzy nie wziął od jegomości, które gdyhym był przyjął, jakaś wdzięczność kazałaby mi zawsze powtarzać: tak jest penie dobrodzieju.” e‘ ' i n
Znał nasz poeta ludzi, to też nie ubiegał się o ich względy, 1 mało cenił powierzchowne oznaki przyjaźni. Trafnie opisywał on błędy współczesnych, mówiąc: „Moi niby to przyjaciele przyszedłszy do honoru jakiego w powiecie swoim, zaraz tonem pysznym ze mną rozmav iac zaczęli, a po upłynionjm urzędzie znowu grzeczni jak dawniej, ale mnie już do siebie nigdy przeciągnąć nie mogli. On głupi, myśleli że urząd robi. człowieka znaczniejszym, zapomniawszy, że pokorną cnotą najwyżćj się podnosimy. Inni zawierali przyjaźń ze mną, żeby co zyskać, a widząc że się im nie udaje, porzucili. Insi widząc mnie mnjącego szacunek jakiś między ludźmi, nazywali mnie w posiedzeniach swoich przyjacielem, co mnie jeszcze, że byli ludźmi niecnotliwymi, wstydziło. Ina nakoniec, a tych najwięcej, którzy mnie wychwalali i grzeczności wyrządzali w jednym celu, żebym co na ich pochwałę napisał. Ale po wierszach moich pod tytułem: Żale Sarmaty, jak w nich (lałem słowo wierezów odtąd niepisnnia, tak odtąd żadnych nie pisałem/’
„Jedna magnatka, mówi dalej, najwięcej mnie w oczy chwaliła, i naj-• irzeczniejsze do mnie pisywała listy, a pieniędzy moich od lat kilkunastu odebrać od ni ij nie mogłem, i jeszcze mnie w wypłacp..iu procentu krzywdziła. • . , ",
„insza pyszna nad miarę, ulegania we w-szystkiem żąda, ■ najmniejsze jój sprzeciwienie się, uchybieniem nazywa. Chce niby przyjaźni mojej, ale boi się czy się tóm nic poniży, że się moją nazw.e przyjaciółką.”