479
rodzin:}. Pomimo znacznego spadku po rodzicach, i daru od cesarzowej Maryi Tcressy w pięknych dobrach Landskrony, mało jg. dochodziło gotowych pieniędzy: niedostatek ten ciągle czuć się jej dawał; a dotkliwiej dlatego, że nie mogła być podporą licznej rodziny, ukochanój siostry Barbary Swidzińskiej.
Kiedy już kraj opuściła, spotkała się w Dreźnie z dawno znajomym. Bylto Kazimierz Puławski, który przebierał się do Ameryki.
Będąc szesnastoletnim chłopcem, bywał w zamku Malcszowskim, rezydcncyi stąrosty Krasińskiego, i bardzo się w pannic Franciszce rozamorował, jak wyraża współczesny rękopism, z którego dajem tu wyciągi. Mówią, że i panna odpłacała mu afektem, ale późnićj gdy Lubomirscy wzięli ją do Warszawy, i gdy królewicz Karol z uczciwemi sentymentami się jej oświadczył, panna Franciszka, omamiona rangą pretendenta, zapomniała o Kazimierzu starościcu wareckim. Ale pan Puławski o nićj nie zapomniał; jednak jak dobry katolik, a uczciwy kawaler, widząc że bakrament małżeństwa rozdzielił go na zawsze z kochanką, chciał przynajmniój utrzymać wierne dla niej serce, i bezinteresowną przyjaźń. Nie był on autorem projektu, ale popierał zdanie tych, którzy księcia Karola na króla polskiego forytowali, pocieszając się myślą, że jogo Franciszka włoży koronę na czoło, i on jej drogę do tronu utoruje.
Za pomocą pani Moszyńskiej, przyjaciółki księżnój, pan Kazimiórz zobaczył ubóstwianą kochankę, po trzynastu lecicch niewidzenia, smutny wrócił z pałacu i wyrzekł z westchnieniem do swego przyjaciela: „Purpura i honory nie dają ukontentowania i satysfakcyi; ta bićdna Franusia nie jest szczęśliwą.” Jakoż książę Karol zaniedbywał żonę dla innych, choć podówczas była jeszcze młodą, bo zaledwie lat trzydzieści liczącą, i niepospolicie urodziwą. •
Odtąd częściej księżnę kurlandzką widywał.
„Żyła w swoim pałacyku niebardzo dworno, dosyć przyzwoicie na córkę polskiego magnata, niedosyć huczno na żonę królewicza. Byłato pani rzadkiego rozumu i zacnych syntymentów, a urody niepospolitej; kibić miała wysmukłą, twarz gładką ale bladą, snadź od świeżych smutków, oczy bardzo żywe i ujmujące, a głos dziwnie miły i chwytający za duszę.” Taki obraz daje nam współczesny świadek.
„Mówiliśmy długo o sprawach krajowych, księżna wychwalała wielce czyny pana Kazimierza. Były i inne dyskursa o dawniejszych czasach, gdy była prostą starościanką i widywała p. Kazimierza. Wiadomy dawnego .ich afektu, patrzyłem na nią pilnie i dostrzegłem, że mówiąc o tem spaliła raka, a i pan Kazimierz się także bardzo zarumienił. Ale oboje zachowali się w granicach przyzwoitości, jak należało na roztropną białogłowę i uczciwego kawalera, rozdzielonych sakramentem małżeństwa.”
Zostającemu w przykrem położeniu, wspaniałomyślna księżna przesłała do Frankfortu 1000 czerwonych złotych: tak zapomożony, dostał się po długich trudach i przygodach do Ameryki, gdzie w dniu 9 października 1779 roku przy szturmie miasta Sayonnach od kuli armatniój mnjąc nogę