że obecność moja może im przeszkadzać. Mieli, co prawda, mieszkanie duże i wygodne, ale i rodzina była duża. Przyjmowano zwykle w saloniku, gdzie stopniowo zjawiała się cała rodzina. Wszystkie panienki otrzymały doskonałe wykształcenie i wychowano je w duchu przyjętym w tym czasie w średnio zamożnych domach obywatelskich. Teraz, gdy minęło tyle lat, wydaje mi się, iż słabą stroną tego wychowania było, że wszystkie panienki — już dorosłe — mieszkały w domu rodziców i może wyzbyły się przez to najzupełniej jakiegokolwiek egoizmu osobistego. Toteż tylko najstarsza, Maryna, wyszła za mąż zaraz po ukończeniu studiów pedagogicznych. Wszystkie inne, posiadając wszelkie zalety, ażeby być najlepszymi żonami i matkami, jakoś odmawiały starającym się i pozostały pannami.
Prawie każdego roku bywaliśmy z bratem na zabawie urządzanej przez studenterię polską w tak zwanej „Kuchni Polskiej” na Zabałkaóskim. Spotykaliśmy tam naszych kolegów studentów, którzy kolegowali się z nami w Mitawie. Nie mieliśmy jednak czasu, żeby tam bywać częściej.
Naturalnie, wyłączając rok ostatni pobytu w Korpusie, bardzo regularnie bywaliśmy w soboty i niedziele u stryjostwa. Stryj ustosunkował się do nas dobrodusznie i żartobliwie, jak starszy kolega. Stryjenka była zawsze bardzo dobra i serdeczna i rzeczywiście zastępowała nam matkę. Kuzynki nas bardzo lubiły i wytworzyły się między nami bardzo zażyłe i braterskie stosunki.
Była jeszcze jedna rodzina w Petersburgu, którą poznaliśmy za pośrednictwem jednej z ciotek. Pani Nagrodzka, wdowa, nauczycielka muzyki, mieszkała skromnie w jednym pokoju z jedynaczką Lalą. Skromnie było u pani Nagrodzkiej, ale miło i serdecznie. Kochała Lalę jak oczko w głowie, ale też nie można było jej nie kochać, gdyż piękna była, piękne miała serce i duszę. I jak to zwykle bywa — nie żyła długo, umarła w wieku lat około 18 na gruźlicę.
Ciotka nasza Mania też przebywała w tym czasie w Petersburgu na kursach medycyny. Wbrew woli dziadka wyjechała z domu. Przez parę lat oszczędzała pieniądze, ucząc cudze dzieci i potem zdołała najzupełniej samodzielnie skończyć kursa i zdobyć dyplom lekarski. Odwiedzaliśmy ciocię dość często, bo mogliśmy tam porozmawiać o dalekim Jakubowie, o latach dziecinnych coraz bardziej oddalających się i mogliśmy
78