dzy babami, niczym smukły, wesoły chłopiec. Złapano ją na dworcu jako trampa i posadzono. Nie miała jeszcze na sobie żadnego tatuażu i mimo swoich bezdomnych czternastu lat robiła wrażenie nierozbudzo-nego, czystego dziecka. Bardzo się bała przeniesienia jej do tej dzikiej celi obok, co jej niestety nie minęło. Kiedy się tam zwolniło miejsce, zabrali ją pewnej nocy i przypuszczam, że dziś, dzięki budującemu przykładowi tamtych, jest już taka sama jak wszystkie tiuremne małolatki.
W celi tej spotkałam jeszcze drugie sympatyczne młode stworzenie. Bladą Ninoczkę z Odessy. Dziewczyna to była szczupła, smukła, miała na sobie sukienczynę z czarnego klotu i nosiła pretensjonalne, z trudem co wieczór zakręcane, siwe od gnid loczki. Brata jej, który był sławnym lotczykiem, zastrzelili za rzekomy spisek. Ninoczka była rzadko w tiur-mie razem z nami sadzanym okazem dzisiejszego ich inteligenta. Interesowała się literaturą i sztuką, pytała ostrożnie o stosunki panujące w Polsce, o to, czy lud naprawdę był przez panów celowo niedopuszczany do szkół, czy to prawda, że był głód, brak wszystkiego. Na to, jako najlepszy argument, wyciągnęłam z worka całą bieliznę, trzy pary butów, pończochy, letnie suknie itd. - i zaczęła się propaganda poglądowa. Nie raz i nie dwa razy zresztą stosowałyśmy ją w tej formie. Była zawsze najbardziej przekonywająca. Darowałam też Ninoczce jedną parę jedwabnych pończoch - nie miała bowiem żadnych - na co po dość długiej chwili zażenowanego bronienia się oświadczyła mi przez łzy, że aby dostać pierwsze w życiu jedwabne pończochy, musiała widocznie przyjść do tiurmy. Na pożegnanie, ku najwyższemu memu zdumieniu, pocałowała mnie niespodzianie w rękę.
Zupełnie innym typem dzisiejszego inteligenta była pewna spotkana tam wtedy nauczycielka. Nie wiem, za co siedziała, w każdym razie robiła wrażenie zażartej komunistki, przy byle okazji wychwalała reżym, na każdym kroku kłuła w oczy swoją wyższością, kulturą i wykształceniem, a nas - Polki - traktowała z reguły z lekceważeniem. Pamiętam, jak raz, wykrzykując na całą celę o zgniliźnie burżujskiej Polski, o niewiarygodnym jej zdziczeniu i braku podstawowych nawet zasad wszelkiej etyki - jako szczyt rozpasania i zepsucia zacytowała fakt, że w którymś z lwowskich kin są pono na ścianie nagie tańczące figury! To jednak, że we wszystkich baniach w czasie kąpieli kobiet pętają się mężczyźni, że (o czym się zresztą dowiedziałam później) w baniach męskich obsługa bywa z reguły kobieca - nie gorszyło jej jakoś, o dziwo! To było
117