dział przeciwlotniczych. Bombowce wyrzuciły cały ładunek bomb, skończyły robotę i odleciały. Nalot się skończył, alarm odwołany. Zeszliśmy na dół. Każdy blady, rozdygotane nerwy powoli się uspokajały. Nie Było gorąco, na szczęście nikomu z nas nic się nie stało, mieliśmy szczęście. Niestety nie na wszystkich okrętach tak się powiodło. Najbliższy nam okręt ORP „Mewa”, na którym mieliśmy najlepszych kolegów, ucierpiał. Siedmiu zabitych kolegów i rannych, wśród nich dowódca kpt. mar. Lip-kowski. Jedni zginęli, od odłamków bomby, która eksplodowała obok okrętu. Innych wysiekli z ckm lotnicy na pomoście. Na innych okrętach też byli ranni.
Stanęliśmy na kotwicy pod Helem. Tymczasem ściemniło się, ale nikt spać się nie kładł. Zebraliśmy się na pokładzie, rozmawiamy. Ciemno, wszystkie światła pogaszone, cały cypel ciemny. Na niebo wszedł księżyc, w jego świetle zarysowała się ciemna ściana lasu. Staliśmy blisk”o brzegu. Nagle nad lasem pokazały się trzy hydroplany tak cicho, że nawet nie usłyszeliśmy warkotu motorów. Alarm lotniczy. Oni przelatują nad nami, nie zauważono nas. Nie chcąc się zdradzać, nie strzelaliśmy do nich.
Zapadła noc, pierwsza noc wojny, noc pełna czujności. Miałem wolne od służby, rzuciłem się w ubraniu na łóżko i za chwilę zasnąłem. Tak się skończył pierwszy dzień wojny.
Na drugi dzień rano dostajemy rozkaz podnieść kotwicę i jechać do portu w Jastarni. Wyjeżdżamy wraz z całym dywizjonem i rozmieszczamy się po całym porcie. Dostajemy rozkaz wyładowania wszystkich bomb głębinowych na ląd. Wynosimy. Wszyscy dowódcy poszczególnych jednostek zostają wezwani do dowódcy dywizjonu. Spuszczamy łódź i odwozimy naszego dowódcę; wszyscy czekają, co będzie. Wiemy, że jesteśmy słabi na morzu, zwłaszcza że nasze największe jednostki zostały wysłane do Anglii. Były to niszczyciele „Błyskawica”, „Grom” i „Burza”. Nie dziś, to jutro wykończą nas nieprzyjacielskie samoloty. Tak, tylko samoloty. Nie zawsze ma się szczęście.
Dowódca wraca na okręt. Zbiórka załogi, krótkie przemówienie dowódcy kończące się tym, że załogi okrętów po wymontowaniu dział ckm i nkm przenoszą się na ląd, aby utworzyć baterię lądową.
A więc opuszczamy nasz okręt. Podczas gdy połowa załogi zajęła się wymontowaniem wszystkiego, druga połowa wzięła się do kopania okopów i urządzania baterii. Dostaję rozkaz pozostania na okręcie i ugotowania obiadu. Po ukończeniu kopania okopów całą kuchnię i prowian-turę przenoszę do okopów. Wcale mi się to nie uśmiechało. Nastawiam obiad i melduję swoje wyjście do wsi. Idę z zamiarem wyszukania sobie kuchni, przecież nie będę gotował jak cygan. Idę drogą z portu, mijam pierwsze domy i staję przed okazałym budynkiem. Przechodzę przez ogrodzenie na podwórze, otwieram drzwi i wchodzę do środka. Pustka. Pukam, nikt się nie odzywa. Obchodzę dookoła i patrzę przez okna, jakieś
105