Każdy, kto zna Półwysep Helski wie, że jest to wąski pasek lądu z trzech stron oblany wodą. Otóż w miejscu, gdzie łączy się on z lądem stałym, byli już Niemcy. Zajęli Puck i atakowali półwysep pod Władysławowem. Byliśmy odcięci od Polski. Na morzu i na zatoce kręciły się okręty niemieckie wszystkich rodzajów. O wydostaniu się tą drogą nie było mowy. Z góry byliśmy stale bombardowani przez samoloty. Czuliśmy się jak w klatce, ale nie straciliśmy ducha.
Wieczorem zgromadzeni jak zwykle przed aparatem radiowym, dowiedzieliśmy się o zajęciu przez Niemców po bohaterskiej obronie Westerplatte w Gdańsku. Mieliśmy łzy w oczach, pięści zaciskały się. Tej nocy „Jaskółka” wyjechała z Jastarni. Wyszła, ażeby pomścić kolegów z Westerplatte. Podjechaliśmy pod Gdańsk i tam pozakładaliśmy miny, na których zaraz na drugi dzień wyleciał w powietrze okręt nieprzyjacielski 9.
I wtedy się zaczęło. Parci przez przeważające siły nieprzyjacielskie, wspomagane przez czołgi, cofali się marynarze od strony Pucka ku Gdyni10. Front był wtedy w okolicy Mechelinek, kiedy dostaliśmy rozkaz pomóc naszym przez ogień artylerii z okrętów. Pod osłoną nocy wyjechaliśmy pod Mechelinki i tam na nie spodziewającego się nieprzyjaciela otworzyliśmy ogień. Ogień kierowaliśmy za pomocą sygnałów świetlnych. I tak co nocy1 2.
Dzień 14 września pozostanie na zawsze w mej pamięci. W dniu tym tylko cudem uratowałem się od śmierci, która po prostu zaglądała mi w oczy. W nocy z 13 na 14 września o godz. 3.00 — alarm. Wszyscy na okręt. Pięć minut później wychodziliśmy z portu. Z nami „Rybitwa” i — jeśli się nie mylę — „Czajka”. Podjechaliśmy na drugą stronę zatoki i tam na sygnał otworzyliśmy ogień. Byłem przy dziale. Byliśmy przez pół godziny informowani o ruchach nieprzyjaciela sygnałem. Spełniwszy swoje zadanie, zawróciliśmy do portu. Zacumowaliśmy przy molo.
Była mniej więcej godz. 6 rano. Na rozkaz dowódcy załoga opuściła okręt i poszła spać do kwatery. Została tylko obsługa działa i nas 5 podoficerów, a to Hóhn, Mizerski, Zieliński, Birnbach i ja. Nie chciało się nam spać, więc usiedliśmy do gry w karty w oko, bo tylko w to graliśmy. Hazardem było nasze życie i hazard naszym żywiołem. Pieniędzy mieliśmy, jak się to mówi, jak lodu, tylko nie było co kupić za nie. Więc jak wspomniałem, zaczęlimy grać. O godzinie siódmej spłukał się mat
108
9 Wątpliwości budzi zarówno data, jak i rejon postawienia zagrody przez „Jaskółkę” oraz informacja o zatonięciu na minie okrętu nieprzyjacielskiego. Autor zapewne myli to zdarzenie z zatonięciem 1 października trałowca niemieckiego „M 85” na minie postawionej przez okręt podwodny „Żbik” na północny wschód od Jastarni.
10 W walkach o Kępę Oksywską nie używali Niemcy czołgów.
W rzeczywistości .3 trałowce wyszły na ostrzeliwanie piechoty niemieckiej tylko dwukrotnie.