okrętowego. Przekonało to mego kapitana i skierowaliśmy nasz holownik na właściwy kurs.
Położenie nie było łatwe. Noc była ciemna, śnieżyca gęsta, nie widać nic. Błąd w zliczeniu, którego nie mogłem być pewny na nieznanym statku, mógł łatwo zaprowadzić nas na nasze własne miny. Poza tym nad ranem musieliśmy wejść w szkiery koło Hango, a jak zwykle każdy farwater szkierowy prowadził między niebezpiecznymi skałami. Zdawałem sobie sprawę, że ponoszę odpowiedzialność za powodzenie wyprawy i że zadanie jest trudne i niebezpieczne, ale doświadczyłem już nawigacji w szkierach i tym bardziej byłem tą akcją przejęty.
Nad ranem, gdy jeszcze nie zaczęło świtać, weszliśmy w pole lodowe, co świadczyło o bliskości szkierów. Zmniejszyliśmy szybkość i gdy zaczynał się szary dzień zimowy, a śnieżyca ustała, z radością dostrzegłem znajome zarysy wysepek i wkrótce potem dojrzałem wieżę latarni morskiej. Byliśmy na dobrej drodze. W dalszej podróży szkierami drogę utrudniał mocny lód oraz brak wszelkich znaków nawigacyjnych, gdyż namalowane na skałach zasypał śnieg. „Mohuczy” — tak się nazywał holownik — był do pewnego stopnia łamaczem lodu, więc tylko czasami musiałem się cofać kilkakrotnie, zanim zdołaliśmy przebić sobie drogę. Jeżeli zaś chodzi o brak znaków nawigacyjnych, to doprawdy nie wiem, jak zdołałem doprowadzić holownik na redę Utó gdzieś około południa. W parę godzin później byliśmy już przy stawiaczu min, przy którego burcie stało parę holowników, które zdążyły już nadejść z portu w Helsingforsie. Z rozmowy z dowódcą stawiacza min zrozumiałem, że wszelkie dotychczasowe usiłowania ściągnięcia stawiacza ze skały nie udały się.
Zabraliśmy się do dzieła. Kapitan mój dość sprawnie manewrował, tak ażeby ustawić holownik na kotwicy za rufą stawiacza min; podano hole oraz przyjęto na holownik jeden z łańcuchów kotwicznych stawiacza min. Gdy wszystkie liny zostały dokładnie wyrównane z łańcuchem, co zajęło nam około godziny, z niepokojem przystąpiliśmy do ściągania. Daliśmy z początku maszynie szybkość „małą”, potem zwiększyliśmy — liny się naprężyły, stawiacz min wolno i równo zaczął się zsuwać ze skał i w chwilę później był już na głębokiej wodzie. Wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni. Mój kapitan zaczął się uśmiechać i zdawało
124