dą. Są tu też Krystyny, Danusia, pani Stefania, jest Zosia z wąsikami, Kazia z Kulikowa, narwana Wala, warkoczasta Mania, Staszka z Lidy i cała moc innych. Prawy kąt pałatki zajęły węgierskie Żydówki, przetrząśnięte z lekka takimi typami, jak przemytnica Staszka i stara Mielniowa. Toteż ten kąt jest przeważnie zajęty wypominaniem sobie wzajemnie, która ma lepsze miejsce, która ma więcej ściółki, która zdobyła kojkę bliżej pieca, a która bliżej drzwi. Korzystając z ciemności dolnych nar, jedna drugiej smyka witki spod rozesłanych już rzeczy lub przesuwa swój worek na terytorium tamtej - w ogóle miły, domowy nastrój.
Wedle łagiemego porządku zostaje wyznaczona dyżurna. Dniewalna taka odpowiada za porządek w pałatce, za nienaruszalność worków tych, które idą do roboty, za wodę w beczce, za trzaski w kącie, wreszcie do jej obowiązków należy także przyniesienie w porę śniadania, obiadu i kolacji. Do tej ostatniej funkcji jednak musiało się jej dodać z czasem kilka innych do pomocy. Kuchnia obozu jest bardzo daleko - na drugim końcu łagru - a czasu na zjedzenie każdego posiłku zostawiają nam śmiesznie mało. Zresztą baniaki z zupą są tak ciężkie, że je ledwie mogą przy-taszczyć.
Drugiego dnia po naszym przyjeździe, po obiedzie - składającym się z chochli lury z łyżką krup i odrobiny kartoflanej papki z czosnkiem -naczelnik łagru urządza przymusowy mityng przed oborą.
Jest to chłopisko ogromne, ciężkie, o twarzy ponurego boksera. Ma czarne, porządnie wyczyszczone, wysokie buty i zwitek gazety z machorką w kąciku ust. Wojskowa czapka, a w ręce trzcinka, którą stale tłucze się po cholewach.
Nareszcie jesteśmy u celu! Po długiej podróży przybyłyśmy na miejsce przeznaczenia. Tu będziemy mogły wykazać się naszą dobrą wolą i lojalnością w stosunku do Sojuzu. Bo chleb jest tylko dla lojalnych, oddanych i szczerych. Inni prędzej czy później zdechną z głodu. Należy się też wyzbyć mniemania, że pobyt w łagrze jest tylko - karą. Nie! To uniwersytet! Tu ludzie wyrabiają się prędzej i lepiej niż w niejednej uczelni. Pobyt w łagrze jest wstydem tylko dla takiego, który tego nie chce zrozumieć i który nie ma zamiaru się poprawić. On sam przez 10 lat był zakluczonym i wcale tego nie żałuje. Przeciwnie! Zrozumiał, ile się tu można nauczyć, ile zdobyć, jak się wyrobić, jak zmężnieć. Zaś sposobność odpokutowania swoich win, umożliwiająca potem każdemu powrót do normalnego życia i wszystkich praw - jest jednym z największych
186