gazynierem - wszystko było dobrze. Ale odkąd zjechał na brygadiera, nie tylko sam nie ma, ale z niej ciągnie jeszcze. Po co jej takiego? Już od kwietnia z nim nie żyje. Żadnego musu nie ma. Póki po dobrej woli -wszystko w porządku, ale jak już raz jakieś wypominania, szpiegowania i sceny - koniec! Może z inną, ale nie z nią.
- Prawilno... prawilno... - przytakuje sparaliżowana, gruba jak krowa morska Katia obok mnie... - Żadnego musu nie ma...
Chuda dziennikarka wyciąga spod poduszki małe lusterko i przegląda się w nim uważnie.
- Jak zęby wstawię, będę jeszcze całkiem ładna - nie?
- U nas po barakach tak ciemno, że każda ładna, z zębami czy bez. Im krótszy dzień, tym dłużej jesteś ładna - oświadcza właścicielka chorych nerek. - Tu, na północy, masz z tym jak znalazł. Jak przyjdzie zima, to się ani opędzić...
- Nawet mnie, nim mi te nogi pokręciło, nie dawał mój brygadier spokoju... - krztusi się Katia piskliwym, mokrym śmiechem, a cała izba śmieje się razem z nią. Katia jest już dobrze niemłoda, opasła i brzydka. Włosy, ścięte równo z karkiem i uszyma, ujmują jej pucuło watą twarz w tłustą, przylepioną do policzków ramkę, nadając jej wygląd starego, figlarnego dziecka. Uśmiech ma wprost niemowlęcy. Same różowe dziąsła. Oczywiście szkorbut...
- Czesnoje słowo... Nie dawał mi spokoju... Co dzień wieczór przynosił mi cukierki do baraku i w oczach mu się dwoiło, jak mi normy liczył. Aż nos marszczył - tak kochał! A ja nie... Ot co... Nie miałam serca. To się potem i mścił, i donosy na mnie pisał, i na gorszy kocioł przenosił - a wszystko z miłości... Tacy oni i są, lubeńki, tacy oni i są...
- Agłaję Iwanownę to jej brygadier nożem pchnął za to, że nie chciała. Zaczaił się na nią pod barakiem, jak wracała z nocnej zmiany, i mało nie zabił...
-1 dobrze jej tak! Po co dwóch za nos wodziła? Od jednego brała i od drugiego. Brygadier jej wyrobił to miejsce w kantorze i machorkę dawał, i konfiety... a ona za jego plecami z drugim żyła. Eto nie charaszo. Co mu się dziwić? Jak go raz i drugi z baraku przegnała, to się z nią nożem porachował. W porządku.
- A co ze wszystkiego najlepsze - dorzuca któraś - że jak wyszła z bolnicy, a on już drugą miał - wiecie, tę grubą Taniuszkę, co to za abort siedziała... - to się z nią do krwi o niego pobiła. Ale... Ledwie je roze-
205