rwano! A potem, jak on dostał komandirowkę na inny strój, to poty do naczelnika chodziła, aż i ją tam przeniósł. I lata - mówili mi - za nim jak ta sumaszedsza...
- Głupia! Nic gorszego, jak się jednego trzymać - oświadcza zdecydowanie chuda dziennikarka.
- Toż, lubeńka, kiedy on tam na zawiedujuszczego poszedł! Przy takim zawsze łatwiej wyżyć!
- Wsio rawno. Ja to zawsze Iwanu Wasiliewiczu gawariu. Nijakiego musu nie ma. Ni dla mnie, ni dla niego.
- Prawilno... prawilno...
- Cóż, kiedy gadaj z durnym! Jemu się zdaje, że dlatego że z nim dziecko miała, to on ma już do niej prawo! Właśnie! Zresztą dziecko umarło, a tamto starsze to wcale nie od niego...
- Nie od niego, lubeńka? Nie od niego? - wytrzeszcza Katia ciekawie swoje małe, błękitne oczka.
- Pewnie, że nie... Tamto przywiozła sobie od Sergiusza Sergiejewi-cza. Jak się pogniewali, nie wiedziała jeszcze, że jest w ciąży. A potem już nie chciała wracać... Zresztą Iwan Wasiliewicz był wtedy magazynierem...
- Sergiusz Sergiejewicz... Wiem, który... - wtrąca z kąta pod wieszadłem blada, obrzękła dziewczyna w ostatnich dniach nieprawidłowej ciąży. - Wiera Nikołajewna dostała przez niego dobawkę trzech lat za abort. Spolzował ją i rzucił... Co miała robić?
- Rodzić, lubeńka... rodzić... Ot, jak ty... - sapie sparaliżowana Katia. -Twój Kitajec też nie doczekał, co będzie: syn czy córka? I dobrze... Teraz go już i nie nużno tobie... Swoje zrobił... - trzęsie grubym brzuchem pod kocem i aż się zapluwa ze śmiechu... - Urodzisz bez niego i wykarmisz bez niego, a potem wezmą ci dziecko do żłobka i po kłopocie.
Blada, obrzękła dziewczyna dłubie w zamyśleniu igłą w dziurawych zębach i milczy. Jej martwa, gąbczasta twarz ma w sobie tępotę bierną, nieodgadłą, daleką.
-1 co? Może źle? - ciągnie Katia swoje. - Wiesz, że dziecku krzywdy tam nie będzie. Dostanie wszystko, czego mu nużno. A jak wyjdziesz i zechcesz, to ci je dadzą...
- Albo oddadzą cudze. Nadia Trofimowna trzy gody swego szukała. I nie znalazła. A obcego brać nie chciała.
- Kakaja raznica? Swoje? Jak go sama od małego nie chowasz, to ci
206