CESARZ
Cesarzowa powitała go z oczami pełnymi łez. Przypominała, jak błagała go, aby nie jechał. Potem rozmawiali o sprawach ogólnych. I dopiero na końcu Maria Aleksandrowna powiedziała:
- Proszę cię, byś uszanował we mnie kobietę, nawet jeśli nie będziesz mógł szanować we mnie cesarzowej.
Teraz dwór solidarnie - oczywiście potajemnie - znienawidził Ją. Prababka, Katarzyna Wielka, miała rację: serdeczna nienawiść wzajemna - to dominująca cecha dworu rosyjskiego. Teraz wszyscy solidarnie litowali się nad „naszą świętą", to znaczy cesarzową.
Szczególnie zaniepokoił się Szuwałow. Jako szef tajnej policji zobowiązany był z natury rzeczy myśleć o przyszłości. I ta przyszłość trwożyła go. Działo się coś niepojętego. Miast przemykających się bez końca frejlin nagle pojawiła się ta dziwna młoda panna, która w oczywisty sposób zawróciła Aleksandrowi w głowie. Jak się okazało, spotyka się z nią codziennie. Kiedy się nie widzą - pisze do niej listy. A jeśli urodzi cesarzowi dziecko? Wszak cesarzowa niknie w oczach. Wówczas oszalały z miłości car może się, co tu dużo mówić, ożenić. Wtedy zamiast tępawego Saszy, który z zachwytem słuchał zarówno rozważań nieżyjącego już Murawjo-wa-Wieszatiela, jak i jego, Szuwałowa, idei odrodzenia samowładztwa w duchu Mikołaja I, może pojawić się inny następca tronu. Szuwałow pośpiesznie przystąpił do walki. Podjudzając wielką rodzinę Romanowów przeciwko nowej faworytce, hrabia ośmielił się powiedzieć:
-Jak się okazuje, pojechaliśmy do Paryża z powodu tej...! To przez nią ryzykowaliśmy życiem cesarza...!
Carowi przekazano te słowa. Szef III Oddziału wywiązywał się jednakże świetnie ze swych obowiązków. Cesarz więc przełknął zniewagę. Do czasu.