NARODZINY TERRORU
gorszy i rozwalił cztery czy pięć latarń. Było już najwyraźniej koło drugiej nad ranem i ulice opustoszały. Hałas zwrócił jednak uwagę policjanta... Ruszyliśmy pędem przed siebie, a za nami trzech czy czterech policjantów. Marks zademonstrował rączość, jakiej się po nim nie spodziewałem.
Biegli tak ulicami śpiącego Londynu, pozostawiając za sobą rozbite bur-żuazyjne latarnie. Na czele tej ucieczki przed policjantami rwał ojciec naukowego komunizmu, Karol Marks!
Wszystko jednak dobrze się skończyło.
Po kilku minutach tej dzikiej pogoni udało się nam skręcić w boczną uliczkę.
Po Londynie zaś młodzi nihiliści udali się, oczywiście, do Genewy.
Genewa w 1867 roku... Balkony tonące w kwiatach, krzykliwe mewy latające nisko nad nadbrzeżem. W nocy spadł ciepły deszcz, ale poranna mgła powoli się już rozpraszała. I oto rozbłysły promienie słońca i odsłoniło się bezkresne Jezioro Genewskie, a w oddali widniały fantasmagorycz-ne góry Sabaudii. Pejzaż ten mieli przed oczami wszyscy najznakomitsi rewolucjoniści Europy. Genewa bowiem nie wydalała politycznych. Genewa to arka Noego, w której zgromadzili się uczestnicy zdławionych rewolucji europejskich.
Dla młodych przybyszów z Rosji wszystko to stanowiło wstrząs.
Nie było tu stałej armii, a mundury, główna ozdoba petersburskiej ulicy, trafiały się nader rzadko. Można było zajrzeć do kawiarni i zobaczyć tam prezydenta kantonu we własnej osobie. Co prawda zauważyć go niełatwo, bowiem siedział sobie jak zwykły śmiertelnik i cierpliwie czekał na nieruchawych genewskich kelnerów. I nikt, żaden kozak, go nie ochraniał! Nie było tu cenzury i nie zwalczało się żadnych idei. A w dodatku nie wybuchła tu, nie wiedzieć czemu, żadna z tych rewolucji, które w 1848 roku wstrząsnęły krajami europejskimi z wielkimi armiami i ogromną biurokracją.
Jakich to ludzi mogli ujrzeć nasi nihiliści na genewskim wybrzeżu!
Był rok 1867 - w Genewie obradował kongres Ligi Pokoju i Wolności. Wszyscy europejscy liberałowie zjechali się tutaj, by debatować nad sposobem zapobieżenia wojnie w Europie. Co prawda, po tych wszystkich płomiennych przemówieniach i mądrych uchwałach już niebawem i tak rozpocznie się krwawa wojna pomiędzy Francją i Prusami.
Teraz wszelako po obu stronach ulicy genewskiej stał tłum - czekał na przewodniczącego Kongresu. I oto pojawił się w otwartym powozie - bożyszcze
241