półwysep. Ludności cywilnej na półwysep nie wpuszczano, natomiast dość liczne były samochody z oficerami wycofującymi się na półwysep z terenów zajmowanych przez Niemców.
Słyszałem o obawie, aby wśród przejeżdżających oficerów nie przedostali się na teren Helu dywersanci niemieccy. Stąd prawdopodobnie nakaz kontroli. Obserwowałem, jak obok posterunku zatrzymał się mały samochód z dwoma oficerami i szoferem. Do samochodu podszedł żołnierz będący na warcie z karabinem przewieszonym przez ramię i otworzywszy drzwi samochodu, zażądał dokumentów. W tym momencie oficer siedzący w samochodzie chwycił żołnierza za karabin, podsunął mu pod nos rewolwer i zapytał: „No, i co teraz zrobisz”. Chciałem zwrócić uwagę, że jak na warunki wojenne jego kontrola zbyt przypomina kontrolę biletów w wagonie osobowym.
Pewnego dnia wracałem późno wieczorem, gdy było już zupełnie ciemno, na rowerze z dowództwa Batalionu do mego punktu opatrunkowego. Odległość od dowództwa do punktu sanitarnego wynosiła około 800—1000 m. Znajdując się mniej więcej na środku tej przestrzeni, na otwartej płaszczyźnie między domami Hallerowa a nasadą Helu zauważyłem nagle w jednym z domków stojących przypuszczalnie gdzieś w okolicy zatoki ustawioną w oknie lampę o silnym białym świetle. Było to zaskakujące, ponieważ od dawna istniał obowiązek zupełnego zaciemniania i w całej miejscowości nie było widać najmniejszego światła. Przypuszczałem, że chodziło o sygnał dywersyjny.
Dojechawszy do mego punktu, połączyłem się telefonicznie z dowódcą batalionu i złożyłem mu raport. Dowódca powiedział, że ze swej strony zupełnie tego światła nie widzi, lecz że natychmiast wyśle patrol w kierunku przeze mnie wskazanym.
Równocześnie połączyłem się telefonicznie z moim sąsiadem por. mar. Prowansem, dowódcą małej baterii działek nadbrzeżnych, zmontowanych na betonowych podstawach od strony wielkiego morza i zapytałem się go, czy zauważył światło. Powiedział, że sam właśnie obserwuje palącą się lampę i czeka, co z tego wyniknie.
Nie dłużej chyba niż kilkanaście minut później, od strony wielkiego morza rozległy się strzały dział i równocześnie cały lasek helski w naszym rejonie został oświetlony silnym światłem pocisków oświetlających.
Równocześnie usłyszałem strzały działek por. mar. Prowansa i widziałem świetlne pociski, biegnące w kierunku morza.
Okazało się, że niemiecka jednostka morska, typu chyba torpedowca, podeszła od strony wielkiego morza dość blisko pod Władysławowo. Myśleliśmy, że może to próba desantu na Helu, który mógłby uderzyć w nasze siły od tyłu.
Wkrótce po otworzeniu ognia przez naszą baterię nadbrzeżną okręt niemiecki otoczył się zasłoną dymną i Oddalił się.
221