Toteż twierdzę stanowczo, że posiadanie jedynej jednostki handlowej, „Lwowa”, odsłaniało smętną perspektywę przed naszymi młodymi żeglarzami.
Obecnie wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż się spodziewano w roku na przykład 1925. Tonaż floty handlowej polskiej osiągnął cyfrę około 100000 ton. Flaga polska pojawia się w portach niemal całego świata, a wychowankowie dawnej Szkoły Morskiej w Tczewie, a obecnie Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni zajmują na naszych statkach stanowiska od najmłodszego oficera do kapitana i są w tej przyjemnej sytuacji, że dalszy rozwój floty handlowej można uważać za zapewniony, co daje naszym marynarzom stałe zatrudnienie i możliwość awansów.
Mając zaszczyt i przyjemność dowodzić naszym największym statkiem pasażerskim, miałem i mam sposobność spotkać bardzo wiele osób. Z rozmaitych rozmów odnosiłem czasem wrażenie, że poglądy społeczeństwa na sprawy morskie są nie tyle praktyczne, ile sentymentalne i nawet romantyczne. Nie jest to podejście właściwe w czasach, kiedy stajemy na morzu do współzawodnictwa z innymi narodami morskimi, które sprawy morza i jego wyzyskania przede wszystkim traktują trzeźwo i praktycznie.
Mam nadzieję, że wspomnienia moje i spostrzeżenia ujęte w tej książce przyczynią się do lepszego poznania pracy na morzu. Może też będzie to miało znaczenie dla rodziców projektujących morskie kariery dla swoich synów, a także dla chłopców, których myśli i marzenia biegną ku ciekawym podróżom i morskim przygodom.
Mnie samego uderzało nieprawdopodobieństwo zdarzeń, które rozwijały się w ciągu 35 lat i które zostały ukoronowane spełnieniem moich najmilszych marzeń dziecinnych. Przeżywanie tych zdarzeń, nieprawdopodobnych nawet na przestrzeni 35 lat, nie mogło się odbywać w atmosferze pomysłów tylko trzeźwych, rozważnych i praktycznych. Lecz wydaje mi się teraz, że sprzyjały temu okoliczności wyjątkowe i nastawienia wyjątkowe.
Będę się czuł szczęśliwy, gdy będę miał świadomość, iż po przeczytaniu tej mojej książki niejeden młodzieniec zastanowi
2