gdyż przed każdym wagonem oczekiwała kolejka około 100 osób. Ale w Krasnojarsku na dworcu pomógł nam konduktor, który poradził wsiąść do byle jakiego wagonu. Wszystkie nasze rzeczy załadowaliśmy przy pomocy naszych wielu przyjaciół, którzy przyszli na dworzec nas odprowadzić.
Nieraz potem byliśmy w położeniu prawie rozpaczliwym, gdy zachodziła konieczność przesiadania do innego wagonu i sam nie wiem, jak dawaliśmy sobie radę z przeniesieniem dość licznych i ciężkich bagaży. Było to tym trudniejsze, że władze kolejowe wcale nie ułatwiały sprawy jadącym, gdyż pociąg przesuwano gdzieś indziej w trakcie przesiadania. Toteż straciliśmy jeden kufer i cały nasz zapas chleba.
Im dalej posuwaliśmy się na zachód, tym cieplej robiło się na świecie, tym bujniejsza stawała się zieloność.
Do Moskwy dotarliśmy 29 maja. Z listu brata znałem adres mojej ciotki Mani, która w międzyczasie wyszła za mąż za naszego wspólnego przyjaciela Antoniego Tarwida. Z dworca udałem się na Małą Ordynkę, gdzie mieszkali w dwóch pokojach. Można sobie wyobrazić naszą radość, gdy się zobaczyliśmy po kilku latach niewidzenia. [...]
W Moskwie spędziliśmy cały miesiąc, podczas którego prawie codziennie odbywałem pieszo drogę z Małej Ordynki do Komisji Polskiego Komitetu lub do urzędu Centrewaku, gdzie robiłem starania o dostanie się do jednej z grup jeńców cywilnych powracających do kraju. Ponieważ Tarwidowie nie opływali w dostatek, przeto w międzyczasie brałem cośkolwiek z naszych rzeczy i szedłem drogą bardzo daleką na rynek, gdzie wymieniałem to albo na pieniądze, albo częściej na jakieś produkty.
Miałem ze sobą kilka książek cennych, których sprzedażą zająłem się na ulicy Nikickiej, gdzie na każdym rogu widniała improwizowana księgarnia. Antoni Tarwid, zajmujący wysokie stanowisko w jakimś wydawnictwie, okazał mi bardzo dużo pomocy, znając doskonale warunki w Moskwie. Miał nawet do swojej dyspozycji piękny pojazd i konia, który codziennie stawał przed mieszkaniem Tarwidów. Koń jednak był tak wymizerowany, że z trudem mógł ciągnąć lekki powóz i było to tylko złudą, że kurs do urzędu odbywa się prędzej niż pieszo.
259