0278

0278



Jakkolwiek na ogół los wszystkich tych ludzi był do siebie podobny, bywały i tu różnice. Wszystko zależało od tego, ile kto rzeczy zdążył zabrać z domu i na jaki posiołek i w jaką okolicę się dostał. Im wyżej na północ, im dalej na wschód - tym bywało gorzej. Najlepiej jeszcze było tym, którzy nie minęli Uralu, a nie zostali też wywiezieni daleko na północ. W europejskiej części Rosji, w pobliżu lasów i nie tak daleko od świata, komuś zwłaszcza, kto miał jakiś fach w ręce, stanowczo łatwiej było wyżyć.

Ot - tacy Pacheccy na przykład. Ich dwoje i dwóch chłopców. Czternastoletni Zygmunt i siedmioletni Zbyszek. Jakkolwiek i im było bardzo ciężko, jakkolwiek warunki w porównaniu z tymi, w jakich żyli u siebie na kolonii, były straszne - przecie udało im się ocalić trochę zabranych z Polski rzeczy, poduszek, naczyń i ubrań. Ona - ujmująco miła, łagodna kobieta, zaradna i zapobiegliwa jak mrówka. Od brzasku krząta się wokół swego małego gospodarstwa, rozstawionego na pace w kącie wagonu. On - chłopisko czarne, chude, w baraniej, rzadko kiedy zdejmowanej czapie, trochę tetryk, nudziara, a przede wszystkim egoista - siedzi na pace obok i dogaduje żonie. Pracował w Rosji w tartaku i musiał sporo zarabiać, bo nie sprzedał ani butów, ani futrzanej czapy, ani nie kazał żonie posprzedawać pierzyn. Widzę też, że kupują na stacjach pomidory i owoce dla dzieci, zatem muszą mieć też trochę zaoszczędzonych rubli. Pachecka ma w skrzyni parę wianków suszonych grzybów i kilka butelek czarnych jagód w cukrze. Nie musiało im zatem być najgorzej.

Na pewno jednak źle było Galikowej. Skulona na zabłoconej pierzynie, otoczona czworgiem wiecznie głodnych dzieci, siedzi martwo, zgarbionym grzbietem oparta o ścianę wagonu. Choć jej duże, cygańskie oczy żarzą się od stałej gorączki, wyraz twarzy ma zrezygnowany, bierny, tępy. Zabili jej męża, a ją z czterema córkami, z których najmłodsza ma dopiero teraz trzy lata, wywieźli z osady jak tylu innych. Pracowała w lesie przy ścinaniu drzewa, światami od kolei. I nie na próżno. Jej suchotni-czy kaszel przedziera się nocami przez łoskot kół i desek, głuchy, typowy... Miała niedawno wybuch krwi. Jest żółta i przejrzysta jak wosk. Prócz brudnej pierzyny bez poszwy, na której gnieżdżą się wszystkie razem z zabłoconymi nogami, prócz czterech podartych sweterków i chustki na głowę nie ocaliła z rzeczy nic. Wysprzedała się do koszuli. Z naczynia została jej jedna obita miska, żelazny garnek, czajnik bez rączki i parę łyżek. Wie, że ma gruźlicę. Wie, że to zaraźliwe. Niemniej tka w

284


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
BadaniaMarketKaczmarczyk 7 ną wystawę sklepową rzeczywiście dokona zakupu. Obserwator nie robi nic,
terminv(np. 10 lat - powinna być tutaj zastosowana umowa na czas nieokreślony). Wszystko zalety od c
Zdjęcied3 roku „Z rozkazu JKMości na Bielanach był bal tak wspaniały, jakiego tu nie pamiętają. Wsch
2. Co to jest bezrobocie?? Bezrobociem nazywamy zjawisko polegające na tym, że pewna część ludzi zdo
23 kopia(1) Wyżej cząsteczki pary wodnej napotykają na coraz niższą temperaturę powietrza i zaczynaj
DSC01037 V VMarsz na stopach dorosłego Dziecko i dorosły stoją tw»Tmj do siebie, trzymając się za
str 160 161 czeni, ale wobec ich dużej przewagi liczebnej wszystko zależało od postawy ludu Warszawy
IMGG68 (2) wytwarza ten um typ umysłowy; chłop wszystkich krajów, w których żniwa są do siebie podob
Pozycja wyjściowa - leżąc na plecach, nogi zgięte w kolanach, stopy równolegle do siebie, ręce
stosunek do innych narodowości okazało się, że w tych wszystkich krajach pewne narody są na ogół poz
Przed Tobą trudności związane z zawarciem tych wszystkich myśli na objętości nie przekraczającej na
page0041 39 iuż na całe życie został pozornym świętoszkiem i był wzgardzony od tych, a widzieli czćm

więcej podobnych podstron