0288

0288



we kule pustynnych bodiaków. Nazywa się to perykatypola. Dziwne, uduchowione, złośliwe, piekielnie kolące - nie wiadomo co. Wygląda to jak kłąb zastygłej, złotawej pary czy dymu. Toczy się przed siebie na oślep, całymi ławami, by zatrzymać się na byle nierówności, chwilę odpocząć i potoczyć znów. Całe zwały takich kul - często wielkości sporego arbuza - widuje się przyparte bezradnie do kolejowego nasypu, przeszkody, której nie mogą widocznie w tym miejscu pokonać, podczas gdy nowe, zaśpieszone, ślepe, nadchodzą i nadchodzą w tę pułapkę od dale-kości.

Osobliwe, suche, niegasnące piany jakby, idące od bezmiaru piaszczystego oceanu, pełne tego samego wędrującego niepokoju i wiecznego szukania sobie innego miejsca, co tamte, białe, na wodzie... Raz na nasze nieszczęście ktoś przyniósł do wagonu takiego lotnego jeża. Z bliska jest to jeszcze dziwniejsze: lekkie, dęte, utworzone z misternie wplątanych w siebie, kolących gwiazdeczek, tak czepliwych i zuchwałych, tak zjadliwie pomysłowych w chwytaniu się, czego dopadną, że mieliśmy potem przez tydzień robotę z iskaniem tych mikroskopijnych gwiazd z naszych koców, pończoch, swetrów i włosów.

Siedzę teraz całymi dniami w otwartych drzwiach wagonu, mam nogi wywieszone w krajobraz - i patrzę. Nie. Nie patrzę właściwie. Wlokę po prostu luzem puszczone oczy po monotonnym, wypłowiałym, spalonym słońcem stepie. Niebo nie ma tu żadnego koloru. Jest spełzłe, blade, nijakie. Krztusząca piaskiem i gorącem pustka, nuda i nic.

Czasem przysiada się tu do mnie Wasylenko, cudowny typ chłopka--roztropka z bajki, z którym najlepiej jeszcze lubię rozmawiać.

Jak takąperykatypolę zaniósł go wicher wielkiej wojny z Kaukazu do Polski, tam się ożenił i osiadł w tej samej małej, podkarpackiej, rzeką i lasem pachnącej miejscowości, w której ujrzałam światło dzienne. Zna mój zielony, migotliwy Opór, którym szemrało najcudowniejsze dzieciństwo świata - moje dzieciństwo - zna po imieniu pasma tamtych gór, gorącą ciszę malinowych zrębów i echem rozklaskane, wilgotne, gencja-nowe jary. Zna je, pamięta i mówi mi o nich tak, jakby je widział na tle sunącego przed nami stepu. Stąd może nasza zażyłość. Mam teraz i ja swojego krajana.

Pracował w kamieniołomach, gdy weszli Sowieci. Ktoś doniósł, że pochodzi z Kaukazu. Choć miał już od lat polskie obywatelstwo, aresztowali go i wywieźli. Za to tylko, że nie wrócił po wojnie i że śmiał wo-

294


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
11913 ksiega9 166 się kończy. Nazywa się to oporem końcowym. Ocena jakości oporu końcowego w stawie
Byc kobieta17 dów wtajemniczenia. Nazywa się to obrzezaniem żeńskim, podczas którego łechtaczka zost
Byc kobieta53 puścić — nazywa się to oddechem oczyszczającym. Na szczycie skurczu oddechy staję się
51203 img836 Poczuć powietrzeJak nazywa się to, co czuję? Sprawa z powietrzem jest naprawdę emocjonu
Byc kobieta53 puścić — nazywa się to oddechom oczyszczającym- Na szczycie skurczu oddechy stają się
foto (16) Sta) niskostopowa o podwyższonej odporności na korozje nazywa sie trudnordzewieiaca - są t
Image622 nym czasie należy rejestrować grupę sygnałów we wzajemnym ich powiązaniu czasowym. Odnosi s
skanowanie0084 2 172 Optyka 2d H— — mX 2(m = 1.2,3.J, (42.1) przy czym m nazywa się rządem pierścien
16.    Jak nazywa się „dom” budowany przez bobry? Dom budowany przez bobry to
31 .Jak nazywa się najmniejszy ssak żyjący w Polsce? Jest to ryjówka malutka. Podobna wyglądem do my
IMG?70 Ep.nrl B - No dobrze, tylko y Polskie Inwestycje Rozwojowe niestety y są, jak się to y......
page0039 O SOFISTACH. 37 nic masz mędrca (nooó;), lecz każdemu wystarcza, że nazywa się sofistą, cho
page0201 193Sejmy szych nie koniecznie to szlachcic, prędzej nim będzie miles, bo żołnierzem, miles,
JEZUS ODDALA POKUSY JEZUS ODDALA POKUSY Jezus poszedł na pustynię. Tam modlił się i pościł. Trwało t

więcej podobnych podstron