ROZDZIAŁ 12
Tymczasem partia „Ziemia i Wola" przeżywała wielki zamęt. Jedni dalej wierzyli, że trzeba oświecać chłopów - sposobić ich do powstania, pracować na wsi. W dalszym ciągu nazywali ich narodnikami albo pogardliwie „chłopomanami". Tę drugą nazwę stosowali inni ziemlewolcy, zwani teraz „politykami".
„Politycy" uważali pracę na wsi za bezsensowną:
Potrzeba stuleci, aby niepiśmiennych, zahukanych chłopów, którzy nie potrafią przeczytać odezwy, bojących się buntu i częstokroć wydających policji tych, co próbują ich oświecić, przemienić w bojowników walczących z ustrojem. Garstka bohaterów osiągnie zwycięstwo nad caratem znacznie prędzej, jeśli sięgnie po nową broń XIX wieku - terror. Terror przeciwko przemocy władzy budzi szacunek społeczeństwa. Udowodniły to strzał do Trepowa i zabójstwo Mieziencowa. Rozkołysały one już całą Rosję. Jedynie terror zmusi wszechpotężną władzę, by drżała przed ludźmi o odmiennych poglądach i poszła na ustępstwa... Heroizm terrorystów zmusi do szanowania naszych idei, strach przed nimi zmusi filistra do wywierania presji na żałosny rząd. Słowem - po rewolwer i bombę! Terror polityczny winien stać się główną treścią życia „Ziemli i Woli".
Jak wyznał Stiepniak-Krawczyński, któremu udało się zbiec za granicę:
Terror to rzecz straszna. Jest tylko jedna rzecz gorsza od terroru - potulne znoszenie przemocy.
Zdanie to stało się hasłem „polityków". Przystąpili oni do urzeczywistniania swych idei.
Podówczas terroryści mieli już za sobą zabójstwa na wszystkich szczeblach drabiny społecznej - zabity został generał-gubernator, zginął szef żandarmów. Jak dotąd nietknięty pozostawał tylko Olimp - Pałac, Samo-władca.
319