który, że chamstwo dzisiejszej Rosji to nie moje przywidzenie - tylko najoczywistsza, obiektywna, niezaprzeczona prawda! Każdy ruch tych ludzi, ich mimika, sposób odzywania się do siebie, sposób jedzenia, chód, wyraz twarzy - wszystko to nacechowane jest ciężką, gminną pospolitością! Ale niechby - przy stole choć - nie pluł, nie czkał, nie wycierał nosa palcami! Każda warstwa społeczna każdego kraju, każda najbardziej nawet prymitywna cywilizacja stwarza jakieś swoje przepisy, jakiś savoir vivre, którego przestrzega czy bodaj stara się przestrzegać. W sowieckiej Rosji savoir vivre’em jest chamstwo. Chamstwo, które unosić tu się zdaje w powietrzu jak bakcyl, a które musi być w dodatku uważane za cechę dodatnią, będącą niejako wyrazem tężyzny i lojalności wobec reżymu. Kto nie pluje, nie klnie, nie siąka nosa w palce, ten jest od razu wrogiem ludu. Co jednak ze wszystkiego najosobliwsze - samo słowo „kultura” zatrzymali! Czepili się go kurczowo i między jednym splunięciem a drugim szastają nim na prawo i lewo. Chcą widać wmówić w siebie i innych, że dostali ją w spadku gotową po wytępionej bez śladu warstwie dawnej rosyjskiej inteligencji. Nie wiedzą, że kultura - to trochę tak jak angielski trawnik. Trzeba go latami strzyc i wałować, by stał się naprawdę sobą. Nie. Im wystarcza słowo - dźwięk. Zawiewa od niego coś, co ich we własnych oczach podnosi, co im osładza gorycz rzeczywistości, zakłamują się nim bezkrytycznie, dziecinnie, pewni widać, że zakłamią i innych.
Zestawienie tego pojęcia z rzeczywistością jest jednak tak rażące, że o żadnej pomyłce nie może być mowy.
Aby więc sprawę uprościć, a nieporozumień uniknąć, należałoby się jasno umówić: słowo „kultura” w języku rosyjskim powinno być dziś tłumaczone w słownikach cywilizowanego świata jako „chamstwo”. W ten sposób Rosja zostałaby ze swoim błogim złudzeniem, a świat wiedziałby, o czym mowa.
W połowie listopada, o pochmurnym, wietrznym zmroku ładują nas na otwartą lorę. Kołchoz, na który jedziemy, nazywa sięNowyj Mir i jest pono najlepszym, najbogatszym w okolicy. Uprawiają tam cukrowe buraki, bawełnę, a przede wszystkim ryż. Kołchoz jest pod zarządem Koreańczyków, którzy z tych czy innych powodów przesiedleni ze swej ryżowej ojczyzny, zaczepili się tu. Ponieważ jest to właśnie pora młócenia ryżu, rąk im potrzeba gwałtownie i obiecują dobry wikt i dobre lokum, byle zdobyć robotnika. Nowyj Mir oddalony jest od Hadżilli o
330