W lutym roku 1928 przez Berlin, Rotterdam i Harwich wyjechałem do Stockton-on-Tees, małego miasteczka, znajdującego się w strefie przemysłowej Newcastle, mającego połączenie tramwajem z Middlesbrough. Na stoczni zastałem inżyniera mechanika Jezierskiego, który sprawował inspekcję nad maszynami i kotłami. Obaj mieliśmy polecenie dojeżdżać w miarę potrzeby do stoczni Palmersa, gdzie budowano oba statki dla żeglugi przybrzeżnej.
Gdy przyjechałem do stoczni, kadłub „Niemna” był wykończony, pozostawały teraz tylko prace ogólne około wykończenia robót, wstawienia maszyny i kotłów, zbudowania pomieszczeń i pokładów. Stocznia była niewielka, należała do pana Craiga, a firma nosiła miano Craig & Co., przy czym spółkę stanowili dwaj synowie, którzy swemu ojcu pomagali.
Jak mogłem sądzić, miasta angielskie położone na północ od Londynu zachowały znacznie więcej starych tradycji niż miasta położone ku południowi, bardziej uczęszczane przez letników. A więc nie było w Stockton-on-Tees domów z ogrzewaniem centralnym oprócz niektórych wielkich biur. Wkrótce po przyjeździe znalazłem sobie wygodny pokój umeblowany, którego właścicielką — jak to zwykle bywa — była starsza samotna pani. Pokój był duży i jasny, gdyż posiadał aż trzy okna, ale też bardzo zimny, pomimo to że nie żałowano węgla do kominka.
Gdy przyjechałem, nieraz bywało dość zimno i czasem nawet spadał śnieg. Najtrudniej było ze wstawaniem, kiedy temperatura w pokoju nie różniła się od tej na zewnątrz. Ale się decydowałem, wyskakiwałem z łóżka, ogrzewałem się trochę kąpielą, ubierałem się i bez entuzjazmu wypijałem pierwsze śniadanie, które chociaż podawano mi gorące, bardzo szybko stygło. Potem szedłem, raczej jechałem tramwajem na stocznię, gdzie pracowałem do drugiego śniadania, które razem z inżynierem Jezierskim zjadaliśmy w jednej z restauracji na mieście. Potem znowu na stoczni do godziny 5 po południu i można było wrócić do swego pokoju, znacznie już przyjemniejszego. Na kominku był ogień obfity i niebawem gospodyni moja przynosiła mi herbatę wieczorną czy popołudniową, która — według mego zdania — jest w Anglii najprzyjemniejszym i najsmaczniejszym posiłkiem.
324