stronie frontu. W przeciwieństwie do tego, po naszej stronie obrona przeciwlotnicza bierna była sprawą bezpieczeństwa całej załogi. Wszystkie okna musiały być zakryte specjalnymi zasłonami z czarnego papieru, które pobierało się z magazynu mobilizacyjnego. Jeśli w nocy wydostało się na zewnątrz z jakiejś szczeliny światełko, natychmiast szukało się tam dy-wersanta.
W połowie września adiutant dowódcy obrony Helu kpt. Zwartyński poszedł wieczorem do swego mieszkania, aby się umyć i zmienić, bieliznę. Niedokładnie zamknął okiennice. Błysnęło światełko na zewnątrz. Marynarze z najbliższego Oddziału Kutrów .natychmiast otoczyli budynek. Nie pomogły żadne tłumaczenia, aresztowali kapitana 4 odprowadzili do komandora Steyera. Rozeszła się pogłoska po Helu, że złapano szpiega w mundurze kapitana polskiego. Fakt ten wskazuje na niezwykłą czujność załogi helskiej w zabezpieczeniu się przed lotnictwem i szpiegostwem nieprzyjacielskim.
W walkach nocnych załoga helska nie ograniczała się tylko do obrony przeciwlotniczej biernej. Miała przecież oprócz trzech baterii artylerii przeciwlotniczej i licznej broni maszynowej także zmotoryzowany oddział reflektorów pod dowództwem por. sap. Jana Wojtowicza. Oddział ten w składzie dwóch reflektorów przeciwlotniczych zajął stanowiska w rejonie cypla i już pierwszej nocy łapał hen nad morzem w nożyce świetlnych smug nadlatujące bombowce i podprowadzał je do strzału bateriom przeciwlotniczym. Liczne serie z broni maszynowej, artylerii i „Boforsów” ze stanowisk lądowych oraz z pokładu naszych okrętów wojennych nie pozwoliły bombowcom nieprzyjaciela w nocy bezkarnie latać nad Helem. Z każdej wyprawy nocnej kilka bombowców nie powracało do, swojej bazy. Na drugi dzień morze wyrzucało na plaże szczątki skrzydeł ze swastyką lub urwaną rękę lotnika wraz z rękawicą, czy strzępy ekwipunku.
Marynarze chętnie szukali za tymi, jak nazywali, „trofeami wojennymi”, bowiem trafiały się między nimi puszki blaszane, hermetycznie zamknięte, z zawartością czekolady i butelki koniaku. Wyłowione z wody „trofea” odnosili chełpliwie do komandora Steyera, gdzie w jednym z pomieszczeń nie dokończonej budowli układano je rzędem na podłodze.
Ile razy znalazłem się w dowództwie obrony Helu, zaglądałem do tego muzeum frontowego z ciekawością, czy nie przybyły nowe eksponaty. Niektórzy marynarze z obsługi broni przeciwlotniczej mieli na hełmach kreski; w ten sposób znakowali ilość zestrzelonych przez siebie samolotów.
Nasze reflektory stanowiły wielką przeszkodę dla nieprzyjaciela w nalotach nocnych. Toteż Niemcy uwzięli się przede wszystkim na oddział por. Wojtowicza. Przeprowadzili kilka ataków bombowych na cypel i trzeciej nocy reflektory zgasły. Lustra reflektorów i sprzęt zostały strzaskane odłamkami bomb. Były straty w zabitych i rannych. Por. Wojtowicz, zraniony w nogę, wycofał swój uszkodzony sprzęt i ludzi w głąb lasu i już
291