0340

0340



kach, żeby nie zajmowały miejsca - niepodobna bowiem opisać, co to za maleństwo to nasze ambulatorium - i doktor podnosi prześcieradło kryjące drzwi izby chorych, gdzie już czarno od czekających. I zaczyna się codzienny korowód zziębniętych, wyczerpanych, nieszczęsnych oberwańców. Podczas gdy jednych doktor bada na pryczy, drugim i dziesiątym Łopatko zmienia opatrunki, a ja tnę gazę i bandaże, podaję flaszki i nożyczki, dezynfekuję lancet, rachuję krople, rozdaję proszki i lekarstwa, a wszystko w pośpiechu i zdenerwowaniu.

Niestety nie umiem się śpieszyć powoli i spokojnie, jak to robi na przykład Marysia. Choć ma o tyle więcej na głowie ode mnie, choć wszystko zrobione jest zawsze dokładnie i na czas, nie widziałam u niej jednego nerwowego czy niepotrzebnego ruchu, jakkolwiek w czasie ordynacji odrywają ją jeszcze stale żałosne głosy zza prześcieradła. Bardzo porządnie notuje w zeszycie nazwiska pacjentów, diagnozę, temperaturę i leczenie, wydaje dzieciom łyżeczkami cukier - co też musi być zapisane -a mimo tego jest zawsze tak samo spokojna i cierpliwa. Mnie ręce się trzęsą i robię stale sto niepotrzebnych rzeczy naraz. Stłukłam już jeden termometr, utopiłam w kuble nożyczki, a wszystko z najlepszej woli. Doktor ma ze mną tak świętą cierpliwość, że chwilami spostrzegam w jego spojrzeniu rozbawione prawie politowanie. Męczy mnie ta własna niezdamość i pośpiech na równi chyba z bezsilnym współczuciem, do którego zmusza człowieka nędza, na którą patrzy od rana do wieczora.

Mimo zmęczenia, współczucia i ucisku - jakiś aparat działa w człowieku niezależnie od jego woli. Ocierającą mu się o oczy jawę widzi jasno, zimno, obiektywni ; i, w miarę jak płynie, utrwala na wrażliwej błonie pamięci. Toteż teraz, pisząc, mam wrażenie, że wywołuję tylko słowami wyraźny, dawno naświetlony film.

I widzę ich wszystkich znowu. I starą Strączek, i Olesia Szymańskiego, i eks-ułana z Wielkiej Wojny, i Romcia Wikła, i kowala z Baranowicz, i pretensjonalną majorową (...moja matka, hrabianka z domu...), i tamtą w ostatnich dniach ciąży, którą doktor błaga zawsze, by doczekała do Faraby - wreszcie całe szeregi bladych, chorych dzieci, wnoszonych i wynoszonych na rękach przez zapłakane, wymęczone matki.

Bywają ludzie, którzy w nieszczęściu budzą szacunek, sympatię i współczucie. Lecz są i tacy, którzy się stają wtedy nieznośni i niecierpliwiący. Taka właśnie była stara Strączek, kreatura niewiadomej kondycji, której nachalność, nałaźliwość, obleśność i niewiarygodne niechlujstwo

346


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Scan0096 tif f*BtpDRMM wać ten ceremoniał, żeby nie narazić się na gniew gospodarzy, Poszli więc za
Kto pyta, nie błądzi...czyli ułamki w pytaniach i odpowiedziach (1) 1. Co to jest ułamek i jak się g
pannaJulia026 144 AUGUST STRI-NDBERG PANNA JULIA Ach, nie zależy mi na tym wszystkim, co zostawiam z
v. wRiuac się pojawią. Jeż    / T Nie noszę jabłek nabitych na kolce - co to za plotk
AutomatyPytaniaKolos Rafał Kacprzak cw 1: człony dynamiczne narysować i opisać, co to stabilność i j
w przygotowaniu zadania. Pilnuje, żeby grupa zajmowała się zadanym problemem, nie tracąc czasu na kw
img329 (2) nie mógł nawet spojrzeć, żeby nie zacząć chichotać. Był rozerwany w jednym miejscu i stał
30 (440) Edukacja nadal nie zajmowała w początkach lat dziewięćdziesiątych najwyższych miejsc w hier
20110112 155513 Zajmować miejsce Sens etyki objaśni się jedynie wówczas, gdy pojmiemy, że dobro nie
Co to jest - na pewno wiesz, najeżona jest jak jeż. Lecz nikogo nie kluje, tylko zęby szoruje. Burzy
skanuj0065 (57) Wszyscy, którzy... lubią lody ... umyli dziś rano zęby ... nie urodzili się w Warsza

więcej podobnych podstron