kolejne zestawianie ich z imionami wszystkich obecnych. Wreszcie Helena ma dość i postanawia rzecz załatwić hurtem.
- Ty sama jamon! I magazynier jamon! I kasjer jamon, i Hosjata ja-mon... - wylicza jednym tchem, podczas gdy wszystko aż się pokłada na grobli ze śmiechu. Bardzo niewiele wystarcza im do szczęścia.
Raz jednak Helena przeholowała. Inna rzecz, że trudno człowiekowi Zachodu wmyślić się w prymitywnie naiwną mentalność tych starych, kolorowych uzbeckich dzieci. Wszystko biorą dosłownie i nie zawsze wiedzą, gdzie się kończy prawda, a zaczyna żart.
Pewnego razu Purpurowy Skorpion, Hosjata, podjudzona pewnie przez szwagierkę-kasjerzychę, zakwestionowała naszą normę. Czepiła się tego, że kopce są małe i że wyniosłyśmy ziemi o połowę mniej, niż należało. Nawykła widać do tego, że się tu nikt za sobą nie śmiał nigdy ująć, dufna w powagę swojego urzędu, przysiadła w kucki na grobli i łypiąc kaprawymi oczyma w brudny zeszyt, oświadczyła, że nam normy nie zapisze, bośmy nie wyrabotały swego. Nie wiedziała, kogo zaczepiła. Helena to nie to, co tutejsze potulne, zastraszone baby. Może nawet bardziej udając gniew, niż rozgniewana naprawdę, przypadła do nasypu i wpiąwszy się w Hosjatę żbiczymi oczyma, zaczęła bronić naszych kopców i jak umiała wymyślać jej i całemu kantorowi. Tak ją widocznie własna swada i oniemiałe ze zdumienia audytorium podniecało, że wreszcie - do dziś nie wiem, co j ą wtedy podleciało, ale u Heleny takich pomysłów nie kupić - zagroziła nagle Hosjacie, że jeśli nas będzie dalej prześladować, to ją zabije - tak - tym kitmanem - wszystko jedno gdzie i kiedy - ale ją zabije.
- Hil-Hila kuszjet Hosjata! Panimajesz? Kuszjet! Pójdę za to do hurmy - to pójdę. Mnie tam wasza hurma nie pierwszyzna! Ale ty będziesz miała za swoje - to pewne!
W dodatku krwawe swe obietnice popierała tak wymowną gestykulacją, tak niedwuznacznie jeździła palcem po gardle, że wszyscy nie tylko zrozumieli, ale - co dziwniejsze - uwierzyli w dodatku! Nazajutrz cały kołchoz już wiedział, że Hil-Hila obiecała zabić Hosjatę! Nasz Purpurowy Skorpion dwa dni w polu się nie pokazał, ale za to trzeciego wieczorem wśliznęła się do naszej kibitki jakaś obca, stara Uzbeczka i po dość niejasnych kluczeniach dokoła sprawy zaczęła Helenie tłumaczyć, że Hosjata mimo wszystko jakszi i że lepiej jej nie zabijać. Pokazało się, że to matka pięknej kasjerzychy, którą rodzina wydelegowała jako media-
406