spokoju, aż zrobiłem odpowiedni wyraz twarzy, po czym mogłem odejść na mostek.
Wejście do portu nowojorskiego rzeką Hudson w słoneczne popołudnie było tryumfalne. Wszystkie spotykane statki i stateczki nadawały trzykrotne powitalne sygnały syren. Odpowiadaliśmy naszymi syrenami każdemu, tak że zacząłem się obawiać, iż nie starczy nam powietrza w zbiornikach do manewrowania. Nad statkiem unosiły się samoloty, które wlokły za sobą wstęgę z wypisanym powitaniem Welcome Piłsudski. Rzucano z samolotów kwiaty. Obok płynęły dwa duże statki rzeczne, na których nie było miejsca wolnego, tak były przepełnione publicznością — Polakami amerykańskimi.
Opowiadał mi potem pilot, że gdy pierwsze swoje wejście do portu robiła „Normandie” (w maju też tego roku), powitanie nie było tak hałaśliwe i serdeczne. Tłumaczył to tym, że prawie na każdym statku w Nowym Jorku jest jakiś Polak.
Na parę minut przed godziną 16 stanęliśmy przy przystani. Członkowie delegacji zeszli na udekorowaną przystań, gdzie czekały osoby zaproszone oraz liczne delegacje. Nastąpiły przemówienia, robiono zdjęcia. Wszystkie przemówienia transmitowano przez radio.
Skończyły się uroczystości. Wszyscy nasi pasażerowie zeszli na ląd. Ucichło na chwilę na statku. Zaczęliśmy się przygotowywać do wielkiego bankietu. Po bankiecie był raut na kilkaset osób.
Z prezydentem Starzyńskim któregoś dnia podczas postoju udaliśmy się z wizytą do majora miasta Nowego Jorku La Guardii. Do hotelu „Ambasador” przysłano samochód majora miasta, do którego wsiedliśmy razem z wicekonsulem, i mając na przedzie dwóch policjantów na motocyklach, przy dźwiękach ich syren przeraźliwych, szybko, roztrącając wszystkich po drodze, pojechaliśmy do ratusza. Dyrektor Kutyłowski, w jaki sposób nie wiem, ale zdołał przyłączyć się do nas, wyjeżdżając swoim samochodem z jednej z ulic bocznych. Stanął przed ratuszem jednocześnie z naszym samochodem.
Na koniec postój zakończony. Wyruszamy w drogę powrotną. Mamy jeszcze przyjęcie w Halifaksie.
Podczas podróży inauguracyjnej, w drodze do Nowego Jorku i z powrotem wypadło mi miejsce w jadalni przy stole, gdzie
400