Na jednej stacji zatrzymuje nas kapitan w polskim mundurze. W pełnym polskim mundurze. Orzełek na czapce i odznaki. Czeka na dworcu na przejeżdżających do wojska Polaków. Ma dla nich pieniądze. Dostajemy po 30 rubli każda.
Targana wiatrem lista, przyparta do ściany dworca, atramentowy ołówek i podpis... Od trzech lat pierwszy podpis złożony nie na sowieckim dokumencie!
Dworcowa stołówka.
Zapłaciłyśmy za zupę z kaszą i czekamy. Jest brudna cerata, zapluta sól, afisze...
Za krzesłami siedzących, za ich plecami, ramionami, głowami - niczym głodna zgraja czatujących na odpadki psów - ludzie... nie ludzie? Zziębnięte, półgołe, wynędzniałe sowieckie dzieci i starcy, którzy żerują na przejeżdżających wojskowych transportach... Zachłanne, uważne oczy odprowadzają ci do ust każdą łyżkę, każdy kawałek chleba. Chude ręce trącają cię niecierpliwie, byś nie dojadał do końca. To, co zostanie na talerzu, może być zlane w przyniesiony pod chustką garnuszek, zgarnięte w gazetę albo wychłeptane na miejscu, nim dziwczur kelnerka wyszarpnie talerz... Wszystko to z głodu jest nałaźliwe, z głodu odważne i z głodu bezwzględne dla głodnych. Wyłapują sobie spod rąk kawałki chleba, zmiatają okruszki, odtrącają słabszych, biją się, rugają. Widziałam dorosłych wyrywających broniącym się dzieciom takie zdobyte czy odstąpione resztki. Niezapomniany, koszmarny widok! Każdy kęs tkwi człowiekowi ością w gardle, każda łyżka strawy, zjedzona na oczach tych głodomorów, staje się przestępstwem, grzechem, winą...
Mała Staszka jest niesłychana! Stawia się wszystkim, jak fajka za grajcar, wali na każdej stacji wprost do naczelników, wymaga, żąda, zdobywa... Rżnie przy tym każdemu w oczy, odgryza się na odlew, a wszystko po rosyjsku. Wspaniały szkut w za długim płaszczu i furażerce włożonej z fantazją na bakier!
Wreszcie Guzar.
Brudny budyneczek stacyjny, przewleczony przeciągiem na wylot. W oddali śnieżyste pasmo wysokich gór. Idzie od nich oddech mroźny i szeroki... Ktoś mówi, że to może być Pamir. Może i Pamir...
425