się zdarzają na parowcu, tylko że na statkach z silnikami mechanicznymi łatwiej jest wszystkie przeciwności zwalczyć.
Jedną z tradycji ustalonych w marynarce rosyjskiej i naśladowanej z marynarki angielskiej było ogólne nastawienie oficerów, ażeby wszelkie zadania wykonywać jak najlepiej. Toteż istniało jakby sportowe współzawodnictwo między oficerami na tym samym okręcie, żeby podczas ćwiczeń szalupowych osiągać najlepsze wyniki w wiosłowaniu i w żeglowaniu. Istniało współzawodnictwo między oficerami rozmaitych okrętów tej samej eskadry, istniało na koniec współzawodnictwo dowódców, ażeby okręt był pod każdym względem najlepszy i najsprawniejszy. Biorąc pod uwagę, że regulaminy w marynarkach są ustalone od dawna i uświęcone w dodatku tradycją parowiekową, takie współzawodnictwo miało tę stronę korzystną, że wyrabiało nie tylko w oficerze, ale i w marynarzach ambicję zawodową i — jeżeli było oczywiście stosowane rozsądnie — dawało bardzo dobre wyniki.
Wstęp ten wydawał mi się potrzebny, ażeby można było dobrze zrozumieć moje dalsze opowiadanie i moje ogólne nastawienie na stanowisku kapitana statku, które stopniowo stawało się coraz bardziej solidne, czyli coraz mniejszy margines pozwalałem sobie zostawiać na jakieś ryzyko podczas prowadzenia statku na morzu, czy też podczas manewrowania w portach.
Tym bardziej przykre dla mnie było, tym bardziej bolesne dla mojej ambicji kapitańskiej, że na „Piłsudskim”, na statku, który pragnąłbym uchronić od wszelkiego uszkodzenia, nie powodziło mi się dobrze i zdarzyły mi się rozmaite awarie.
Tak więc w roku 1936, gdy któregoś wiosennego poranka przybyliśmy pomyślnie na miejsce kotwiczne przy kwarantannie, a mieliśmy drogę końcową trudną, gdyż była mgła, czułem już pewną ulgę na sercu, że niebawem statek będzie bezpieczny przy przystani, do której pozostało tylko kilka mil farwaterem rzeki, zwłaszcza że na pokładzie miałem znajomego, dobrego pilota.
Przed godziną 8 wyszedłem na mostek, ażeby się dowiedzieć, jaka jest przejrzystość, oraz upewnić się, czy nie trzeba już podnosić kotwicy. Słońce wiosenne przeświecało przez niezbyt gęstą mgłę. W pobliżu widać było stojące na kotwicy inne statki pasażerskie, między innymi „Samarię”, która przybyła w nocy
419