re obecnie pod byle pozorem za to aresztowano, że przynależą do zamożniej szej warstwy społecznej, tej, którą Sowiety - wytępiwszy doszczętnie u siebie - postanowiły z kolei wytępić i na okupowanych terenach Polski.
Jeśli chodzi o polityczne, te z organizacji, to ostatecznie jakiś pozór prawny aresztowania ich może mieli. Zarzut jednak „bezprawnego przekroczenia granicy”, przy którym np. każdemu zarzuca się szpiegostwo -to już tylko nikczemny, perfidny pretekst, mający jedynie na celu wyłapanie i uwięzienie możliwie największej ilości Polaków. Owe granicz-niczki to w większości wypadków uchodźczynie, osoby, które wojenny podmuch rozniósł po całej Polsce i którym z nagła wyrosła niemiecko--sowiecka granica zagrodziła powrotną drogę do domów i rodzin. Nie znając innego wyjścia, nie zdając sobie często sprawy, czym to u Sowietów grozi, rzuciły się do przechodzenia granicy na zielono - a skutek był ten, że większość ich osiadła za to na więziennym sienniku. W najlepszym razie czeka je teraz wyrok trzech lat i przymusowa praca w łagrach.
Mimo wielkiej ilości tych więziennych nowicjuszek, tej nieobytej z celą inteligencji, zatrważająca większość zamkniętych tu kobiet to tzw. pospolite. Same złodziejki, paserki, prostytutki itd. Posadzono je jeszcze za polskich czasów. Wojna zastała je na Brygidkach i z Brygidkami przejęli je Sowieci. Część ich zwolnili pono zaraz po wkroczeniu, reszcie wznowili śledztwo i stopniowo wypuszczają je teraz na wolność. Moc ich jednak siedzi jeszcze po celach. Na 21 zaległy pierwsze rzędy łóżek wzdłuż przejścia i cały wrzask, pisk, zgiełk, kłótnie, śpiewy i bójki - im właśnie mamy do zawdzięczenia. Pospolitym więzienie nie jest nowością. Czują się tu u siebie, na własnych śmieciach i na właściwym miejscu, podczas gdy my jesteśmy intruzami. Zaznaczają to na każdym kroku.
Z przekąsem nazywają nasz kąt ulicą Legionów, a o sobie mówią z pewnego rodzaju dumą i wyższością:
- My to złodziejki, a wy co?
Istotnie! Co my? Garstka skazanej na zagładę inteligencji, nieumieją-cej jeszcze siłą zdobywać miejsc, bić wszy, wymyślać dyżurnym ani pchać się na grandę po drugą porcję zupy - w ogóle frajerki, jak nas nazywają z pogardą.
Gdyby to wszystko razem nie było takie męczące, może by ta przedziwna, niespotykana mieszanina nastręczała wyjątkowej okazji do cie-
44