178 Wstyd i przemoc
więźniów, natomiast gwałciciele zgadzają się w zamian za to współpracować ze strażnikami, poddając się potulnie rygorom systemu więziennego jako całości (to znaczy wyrzekając się indywidualnych napaści na strażników oraz brania udziału w spiskach zmierzających do zorganizowania buntu). Jeśli chodzi o zasadę drugą, to układ wzajemnych koncesji zapobiega połączeniu się wszystkich więźniów, ponieważ dzieli ich na dwie grupy — gwałcicieli i gwałconych — zmniejszając w ten sposób do minimum możliwość zorganizowania przez nich skutecznego protestu, buntu czy rozruchów.
Panujące w większości więzień warunki sprawiają, że strażnicy są obiektywnie zainteresowani stosowaniem obu tych strategii (chociaż stopień, w jakim faktycznie je wykorzystują, może być różny, w zależności od strażnika i od zakładu karnego). Przede wszystkim nigdy nie ma tylu strażników, ilu więźniów, • więc stale grozi im, że jeśli ci drudzy się zjednoczą, to przerosną ich liczbą, a zatem i siłą. Poza tym strażnicy „kupują” sobie codziennie godzinę czy dwie spokoju, pozwalając więźniom udać się do swoich cel. W całym więzieniu zapada wówczas cisza, ale strażnicy doskonale wiedzą, co dzieje się w tym czasie — z grubsza biorąc, połowa więźniów jest w tym czasie gwałcona.
Na ile zdają sobie oni sprawę z tego, co się dzieje i w jakim stopniu celowo tolerują takie zachowania? O tym, że w więzieniu mają miejsce gwałty, muszą wiedzieć wszyscy strażnicy, ponieważ więzienia są małymi, zamkniętymi społecznościami, a strażnicy tworzą (z konieczności, dla własnej obrony) zwartą i zgraną paczkę, więc o tym, o czym wie jeden z nich, wiedzą wszyscy. Z drugiej strony nie wszyscy popierają w takim samym stopniu utrzymywanie tego systemu; prawdę mówiąc, wielu z nich przeraża on i napełnia odrazą. Niestety, ci, którzy odnoszą się do tego z dezaprobatą, nie mogą położyć temu kresu, ponieważ pogwałcenie zasad niepisanego kodeksu obowiązującego w subkulturze strażników byłoby dla nich równie groźne (chyba można bez przesady powiedzieć: samobójcze) jak dla więźnia złamanie zasad kodeksu, którym rządzi się subkultura więźniów, a którego pierwsze przykazanie brzmi: „Nie będziesz kablował”.
Nie ja jeden dochodzę do takich wniosków. W 1937 roku Hay-wood Patterson, główny oskarżony w słynnej sprawie o gwałt w Scottsboro, opisał takie zachowania, które miał okazję obserwować w więzieniu stanowym Alabamy w Atmore. W swojej autobiografii, Scottsboro Boy3, stwierdził, że władze więzienne nie tylko tolerowały gwałty homoseksualne, ale wręcz do nich zachęcały, głównie dlatego, że „pomagało im to zapanować nad więźniami. Zwłaszcza twardzielami, których nazywali diabłami. Byli przekonani, że jeśli diabeł będzie miał „chłopakę” [niewolnika seksualnego], to będzie zachowywał się spokojnie. Będzie dobrze pracował, nie będzie zabijał strażników ani innych więźniów i próbował uciec. Będzie zachowywał się jak stateczny żonaty mężczyzna”. Patterson pisze, że najbardziej cenionym „chłopa-ką” był nastolatek. „Piętnastolatek nie miał żadnych szans w Atmore. Widziałem młodych chłopaków, którzy stawiali się i godzinami walczyli o swoje prawa. Niektórzy za nic by się nie poddali”, ale w końcu ulegali przeważającej sile lub tracili świadomość. Zarówno więźniowie, jak i strażnicy przyglądali się takim napaściom z kamiennymi twarzami. „Wiedzieli, że rodzi się młoda kobieta. Niektórzy cieszyli się już na myśl, że trochę później sami będą mogli sobie trochę z nią poużywać”. Po symbolicznym — społecznym i psychologicznym — pozbawieniu w ten sposób męskości nowo spreparowana „chłopaka” stawała się specyficznym połączeniem prostytutki i niewolnicy, którą mogli sprzedawać i kupować różni rajfurzy, panowie czy właściciele. Jeśli chodzi o zasięg tego zniewolenia seksualnego, to Patterson stwierdza: „Słyszałem kiedyś, jak zastępca naczelnika, Ligę Lambert, mówił paru strażnikom, że w Atmore »chłopakami« jest pięćdziesiąt procent Murzynów i siedemdziesiąt procent białych”.
Wilbert Rideau, który sam odbywa wyrok w więzieniu stanowym Angola w Luizjanie, pisze, że również tamtejsi strażnicy zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje. Funkcjonariusze służby więziennej organizowali śluby więzienne, podczas których skazany i jego „chłopaka-żona” przeskakiwali razem przez kij od miotły, parodiując ceremonię zaślubin4.
W raporcie o przemocy więziennej panującej w zakładach karnych dla młodocianych przestępców w Connecticut Anthony