Pigmej i spisek lekarzy: bić, bić i jeszcze raz bić! 619
Drogi Ławrientiju Pawłowiczu - zwrócił się żałośnie do Berii. - Czuję się strasznie [...]. Jesteście najbliższym mi człowiekiem i liczę, że mnie stąd wyciągniecie [...]. Będziecie mnie potrzebować w przyszłości. Abakumow został zniszczony, ponieważ zawalił „sprawę żydowską”. Ignatiew i tępy „Pigmej” Riumin zabrali się ochoczo do torturowania członków Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego i lekarzy, aby znaleźć „niezbite dowody szpiegostwa i działalności nacjonalistycznej”.1
* * *
Impresario tego teatralnego spisku starzał się coraz szybciej. Cierpiał na takie zawroty głowy, że czasem przewracał się w swoim kremlowskim mieszkaniu. Wartownicy musieli mieć na niego oko, ponieważ „nie uważał na siebie”. Nie zadawał już sobie trudu, by czytać wszystkie papiery. Nadal poprawiał przemówienia Bułganina niczym nauczyciel, ale zapomniał jego nazwiska w obecności pozostałych członków Politbiura:
- Słuchaj, jak się nazywasz?
- Bułganin.
- Tak, słusznie... To właśnie chciałem powiedzieć.
Nękany artretyzmem, postępującą arteriosklerozą, zawrotami głowy, zakłopotany zanikami pamięci, udręczony bólem zębów i obrzękiem dziąseł, owładnięty paranoją, nieprzewidywalny i wściekły Stalin wyjechał 10 sierpnia na swoje ostatnie i najdłuższe wakacje.
- Przeklęta starość mnie dopadła - mruknął.
Nie mógł usiedzieć na jednym miejscu, jeżdżąc z Gagry do Nowego Afonu, z Cchaltubo do Borżomi i z powrotem. Nad jeziorem Rica w lasach i na ścieżkach ustawiono dziwaczne zielone metalowe skrzynki ze specjalnymi telefonami, aby Stalin mógł wezwać pomoc, gdyby zasłabł na spacerze.
Zawroty głowy nie powstrzymały go jednak przed planowaniem czystki w swoim otoczeniu:
- Ja, Mołotow, Kaganowicz, Woroszyłow: my wszyscy jesteśmy za starzy... musimy uzupełnić... Politbiuro młodszymi... kadrami - oświadczył złowieszczo Mgeładzemu. Ale paranoja nie dawała mu spokoju: - Jestem skończony - wyznał Mikojanowi i Chruszczowowi, którzy, jak wszyscy pa-latyni, spędzali wakacje w pobliżu, aby móc odwiedzać Stalina dwa razy w tygodniu: - Nie ufam nawet sobie.
Przy obiedzie popatrzył na swoich dworzan i, „wydymając pierś jak indyk”, podjął swój ulubiony, ale śmiertelnie niebezpieczny temat następcy. Nie mógł być nim Beria, ponieważ „nie jest Rosjaninem”, ani Kaganowicz, Żyd. Nie wspomniał nawet o Mikojanie (Ormianinie) ani o Mołotowie. Nie mógł być nim Chruszczów, ponieważ był „chłopcem ze wsi”, a Rosja