py. Może istotnie tylko przypadek i kolejność byle jak złożonych kopert z aktami, które idą razem z nami transportem. Ale nie! Na szczęście nie rozdzielają nas, tylko wywołują razem z nami całą moc innych. Są Rosjanki, rosyjskie Żydówki, Ukrainki, a wszystko z różnymi paragrafami. Razem do dwudziestu samych kobiet, bo tu już nas oddzielono od mężczyzn. Prowadzą nas w korytarz tak wąski jak korytarz w pociągu i pocięty tak samo małymi drzwiczkami jak te do przedziałów. Żołnierz zatrzymuje się przed jednymi z nich, otwiera je w zupełną ciemność i zaczyna strasznie na coś wrzeszczeć. Nie wiemy, o co chodzi. Po chwili z czarnych drzwiczek wychodzi jakiś łach ludzki, wyglądający na matołka, o dużej głowie i obłąkanej twarzy, cały w szmatach i dygoczący z zimna. Żołdak wrzeszczy, a to się trzęsie i skrzeczy. Do opróżnionej klatki każą teraz wchodzić nam. Wchodzimy jak do grobowca. Przestrzeni najwyżej 2 na 2 metry. Zamiast okna mały otworek pod samym sufitem, światła tyle, ile pada od słabej żarówki z korytarza, póki drzwi otwarte. Uderza nas na wstępie smród niedwuznaczny wcale! Ten biedny matołek musiał, nie wychodząc, siedzieć tu długo już - i działać! Podłoga jest betonowa i betonowe ściany. Wszystko ocieka wilgocią i cuchnie ludzkimi odchodami. I do tej to ohydnej, zimnej klitki wtłaczają siłą dwadzieścia zziębniętych, zmęczonych, głodnych kobiet! Podnosi się wrzask, prośby, płacz. Sołdat kolanem dociska drzwi, zamyka nas i odchodzi.
Z początku stoimy wszystkie, bo żadna z nas nie wie w tej kompletnej teraz ciemności, w co siądzie czy w co postawi swój tobołek. Czujemy pod nogami oślizły beton i wdychamy wiadomy smród. Po pewnym jednak czasie zmęczenie robi swoje. Pierwsze siadają rosyjskie baby, najobojętniejsze na wszystko, do wszystkiego nawykłe i ze wszystkim tym pogodzone. Hanusia Dubiak, Ukrainka, jadąca z nami od Lwowa, dziewczyna naprawdę jak dąb - uciekła z przymusowych robót w Donbasie. Złapali ją i posadzili - jest poważnie chora. Ma wysoką gorączkę i kaszle, aż jej w piersiach dudni. Rozściela na mokrym betonie jedyne, co ma - swój aksamitny kubraczek - i kładzie się skulona, półprzytomna z gorączki. Po godzinie całą zapaskudzoną podłogę zalega już stos obojętnych ze zmęczenia kobiet. Nie na wszystkie jednak jest w tej ciasnocie miejsce, a nawet nie ma go na obie nogi równocześnie. Ja na przykład muszę stać dosłownie raz na jednej, raz na drugiej nodze, trzymając w dodatku mój tobołek w rękach. Od ściany ciągnie zimno przenikliwe. Jestem głodna, zmęczona i zziębnięta do szpiku kości. Po trzech godzi-
6 - W domu... 81