Był kiedyś, jak ja, młodszym asystentem przy katedrze historii prawa i wkładał tę samą, co ja, pasję w volumina i pandecta, w wilkierze i rescripta. Kolejne zimy słały ibiałe gronostaje śniegu na renesans krużganków wawelskich; kolejne wiosny rozzieleniały Sikornik zielenią jeszcze młodszą niż ta z trawników Green Parku. Ale ciemne pokoje gmachu na Gołębiej 20, gdzie zakłady uniwersyteckie gnieździły się od czasów Zygmunta Starego, były zawsze tak samo mroczne, jedynie może na wiosnę bardziej jeszcze wilgotne. A myśmy pisali rozprawę po rozprawie, pracę po pracy. Kiedy pracował nad prawem kulmeńskim, ja zaczynałem moje „Urządzenie włości monarszych na podstawie oCapitulare de villis« Karola Wielkiego”. Kiedy grzebał się w ustawodawstwie miejskim Prus Królewskich, ja kończyłem studium o wpływie Monteskiusza na konstytucję trzeciego maja. Byliśmy w wielkiej zgodzie, bo hczyły nas te same pasje naukowe. Ale mnie coraz bardziej pociągał Wschód naszych najbliższych sąsiadów, ów Wschód republik kupieckich Wielkiego Nowogrodu i Pskowa, Złoto j Hordy, z którą kumał się Witold, Girejów