Lecz jak Szadek Szadkiem Żaden świadek,
Żaden świadek Nie był tego świadkiem.
Ja wiem przez przypadek O tych wąsach babci,
Bo ja jestem wujek Władek Koci, koci łapci.
Taka babcia z wąsami ogromnie cieszy małych „dadaistów”, ale bez obrazka, bez „fotografii" nie byłoby tyle śmiechu.
I tak, krok po kroku, literatura wprowadza małe dzieci w arka-na literackiego humoru. Bo w końcu w literaturze chodzi przede wszystkim o humor słowny - zabawę słowami. Wiersze Brzechwy, Tuwima, Marianowicza, Kerna i Chotomskiej należą do kanonu polskiej literatury roześmianej dla dzieci. W króciutkim, zabawnym wierszyku Marianowicza o ośle pojawiają się kalambury, to one decydują o pysznej zabawie słowami, ale oczekują od odbiorcy dziecka rozeznania tych lingwistycznych manipulacji:
Raz oślisko
Najgłupsze z wszystkich głupich
Oślisk
Wpadło w poślizg
Oj, ślisko
Wrzasnęło oślisko
I to wszystko
Zdarza się jednak i tak, że humor wiersza dziecięcego zrozumiały jest tylko dla dorosłych pośredników lektury. W wierszu Ślimak Jana Brzechwy sytuacja liryczna dotycząca małżeńskiego sporu ma dwie strony medalu. Pierwsza odwołuje się do dziecięcej przepychanki słownej - zabawy opartej na językowej formule: „ślimak, ślimak pokaż rogi / dam ci sera na pierogi”. I ta warstwa tekstu przemawia jasno i zrozumiale do dziecka. Ale na ten ludyczny obraz nakłada się drugi, stanowiący niedostępną dla dzieci informację poetycką. Dotyczy ona odwiecznego sporu mężczyzny i kobiety, a raczej męża i żony (znakomicie przedstawił go w utworze Golono strzyżono Adam Mickiewicz). U Brzechwy ślimak kuszony przez żonę: „pokaż rożki", broni się z uporem, a nawet decyduje opuścić dom:
36