-powiedziała smutnie. - Mój synek, mój mały król, umarł 237 jako dziecko.
- A więc pójdziesz z nami? - ząpytał znów pasterz.
- Jutro - stwierdziła krótko babunia. - Jutro.
Pasterze odeszli. Babunia znów zabrała się do porządkowania.
Następnej nocy nadciągnęli inni pasterze.
- Jesteś gotowa, babciu?
- Pójdę... pójdę jutro - zawołała babunia. - Dogonię was. Muszę posprzątać, znaleźć podarek, przygotować się...
Porządkowała, trzepała poduszki i dywany. I tak minął następny dzień. Wreszcie zdecydowała się i wyciągnęła zabawki swego dziecka. Ale, o nieba! Jakże były zakurzone. Nie nadawały się dla Dzieciątka, Króla Nieba i Ziemi. Zaczęła więc czyścić je i myć. Pracowała długo. Powoli zabawki stały się błyszczące i czyste.
Następnego dnia wyruszyła wreszcie. Wędrowała szybko od wsi do wsi. Pytała o pasterzy.
- Tak, tak, widzieliśmy ich, spieszyli w tamtym kierunku.
Mijały dni. Babunia nie zatrzymywała się ani w dzień ani w nocy. Wreszcie dotarła do Betlejem. Zapytywała wszystkich o Królewskie Dziecię. Jedynie jakiś właściciel gospody wiedział.
- Jeżeli chcęsz zobaczyć, gdzie jest Dziecko - powiedział szybko - musisz poszukać stajenki, która znajduje się na wzgórzu. Nie miałem dla nich miejsca tutaj. Gospoda była pełna.
Babunia pobiegła szybko ścieżką. Ale gdy przyszła, zobaczyła pustą stajenkę.
Myślicie, że się zniechęciła? Skądże! Podobno ciągle jeszcze szuka Dzieciątka Jezus, gdyż czas nie ma znaczenia, gdy poszukuje się Prawdy. Rok po roku wędruje od domu do domu pytając:
- Czy On jest tutaj? Czy tutaj jest Dzieciątko Jezus?