i8 Akt pierwszy
gotlieb. No dobrze, jak uważasz - ale szewc będzie się dziwił. hince. Wcale nie. Trzeba tylko tak się zachować, jakby to nie było nic niezwykłego, że chcę nosić buty z cholewami. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. gotlieb. Chyba tak, już zupełnie przyzwyczaiłem się do rozmowy z tobą. Tylko jeszcze jedno. Skoro już staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, to mów do mnie też na ty, po co te ceregiele? hince. Jak chcesz.
gotlieb. Oto właśnie nadchodzi szewc - hej, pst! Panie kmotrze Odcisk! Czy możemy u mnie chwilę porozmawiać?
Szewc wchodzi do środka szewc. Zdrowia życzę. Co nowego? gotlieb. Już dawno niczego u was nie zamawiałem. szewc. Nie panie kmotrze, w ogóle mam teraz mało roboty. gotlieb. Chciałbym zlecić parę nowych butów z cholewami. szewc. Proszę siadać, mam miarkę przy sobie. gotlieb. Ale nie dla mnie, tylko dla tego tu młodego przyjaciela.
szewc. Dla tego tutaj? No dobrze. hince. Siada na krześle i wyciąga prawą nogę szewc. A jak sobie musje życzy?
hince. Po pierwsze, żeby były porządne podeszwy, potem brązowe wyłogi i przede wszystkim mają być mocne. szewc. Dobrze. Bierze miarę. Czy byłbyś tak dobry te pazury - albo paznokcie - trochę wciągnąć, już się zadrapałem. Bierze miarę
hince, I szybko mają być gotowe. Ponieważ noga jest mile głaskana, zaczyna mimowolnie mruczeć z zadowolenia szewc. Musje jest zadowolony.
gotlieb. Tak, to rozsądna głowa, akurat ukończył szkoły i jest teraz wolny jak ptak. szewc. No to adies. Wychodzi gotlieb. Nie chciałbyś dać sobie obciąć brody? hince. Na Boga, nie. Wyglądam tak o wiele szacowniej i chyba wiesz, że koty bez tego tracą męskość. Kocur bez brody jest godnym pogardy stworzeniem. gotlieb. Gdybym tylko wiedział, co zamierzasz.
hince. Dowiesz się w odpowiednim czasie. Teraz chciałbym trochę pospacerować po dachach, tam na górze jest ładny rozległy widok i można chyba złapać jakiegoś gołąbka.
gotlieb. Jako dobry przyjaciel chcę cię ostrzec, żebyś się nie dał przy tym złapać.
hince. Nie martw się. Nie jestem nowicjuszem. No to na razie - adieu. Wychodzi
gotlieb sam. W książce przyrodniczej piszą, że nie należy ufać kotom i że są one spokrewnione z lwami, a ja się nadzwyczajnie boję lwa. Jeśli ten kocur nie ma sumienia, to mógłby mi potem uciec z butami, na które teraz muszę wydać moje ostatnie pieniądze, i sprzedać je gdzieś na jarmarku, albo mógłby się nimi przypodobać szewcowi i wstąpić potem u niego na służbę. Ale on ma przecież swojego własnego kota. Nie, Hincu, moi bracia oszukali mnie i muszę teraz z tobą próbować szczęścia. Mówił tak szlachetnie, był taki wzruszony - siedzi tam teraz na dachu i czyści sobie brodę. Wybacz, szlachetny przyjacielu, że przez chwilę mogłem zwątpić w twoją wspaniałomyślność. Wychodzi
fischer. Co za bzdura!
muller. Dlaczego nagle potrzebuje kocur butów z cholewami, żeby lepiej chodzić? Głupoty!
schlosser. Ale jednak jakbym rzeczywiście widział przed sobą kota.
leutner. Cisza, zmiana dekoracji!
Komnata w królewskim pałacu
Król w koronie i z berłem. Księżniczka, jego córka
król. Już tysiąc pięknych książąt, droga córko, starało się o twoją rękę i kładło królestwa u twoich stóp, a ty nigdy nie zważasz na nich. Wytłumacz mi przyczynę, mój skarbie.
księżniczka. Mój najłaskawszy panie ojcze, zawsze uważałam, że najpierw moje serce powinno coś odczuć, zanim położę szyję w jarzmo małżeńskiego stanu. Bo przecież powiadają, że małżeństwo bez miłości to prawdziwe piekło na ziemi.
król. Słusznie, moja kochana córko. Och, och, prawdziwe słowa wypowiedziałaś - piekło na ziemi! Ach, gdybym to nie miał