bezpieczne porównania z współcześnie rządzącymi w kraju hetmanami, czy nawet mówi o roli hetmanów w dziejach Polski w ogóle. Skąd jednak pewność, że scena ta niesie takie właśnie znaczenia? Brak zdecydowanego adresu, bezspornej konkluzji, daje możliwość rozmaitej interpretacji intencji autora i choć Tarnowski, obrażony, wyszedł z przedstawienia, stańczycy woleli, ale i mogli, tę scenę zlekceważyć.
Irzykowski niejednokrotnie wyrzucał Wyspiańskiemu, że w jego oskarżycielskim patosie brzęczą tony puste k Wyka zaś pisze o Weselu, że wywołuje ono w widzu «wstrząs, ale taki, który pozwala szarpać rany, bynajmniej przez to nie raniąc głęboko» 2. Jeśli się tę charakterystykę przymierzy do rozprawy Wesela z rządzącym obozem Galicji, trzeba przyznać, że trafia w sedno.
Przy tym wszystkim podkreślić jednak należy doniosłość wymowy wizji plastycznej obu scen. Dramaturgia, którą tworzy Wyspiański w Weselu, powierza plastycznej ekspresji dramatu ogromne zadania. Plastyka staje się tu samodzielną materią dramatyczną na równi z materią literacką. Często mówi sama, i mówi więcej, silniej niż tekst słowny. W takiej dramaturgii treści przekazywane przez plastykę liczą się poważnie w tym, co składa się na znaczenie utworu! Kłopot sprawia ich precyzacja. Siła emocjonalna wizji plastycznej jest trudno wymierna, jej treści trudno przetłumaczalne na język dyskursywny, lecz z doświadczenia wiemy, jak wielka bywa siła ich działania. W scenach rozrachunku z obozem konserwy roz-czarowuje. nas tekst słowny, nazbyt ostrożny, niejasny, unikowy. Trzeba jednak docenić, jak wiele
1 K. Irzykowski Czyn i Sloivo. Glossy sceptyka, Warszawa 1913.
2 Op. cit., s. 34.
284
WESELE
waży w sumie znaczeń dramatu tego rodzaju wymowa scenicznego obrazu, kiedy przed widzami staje nienawistne widmo magnata, zdrajcy narodu, a Zygmun-towski błazen w wielkim geście potępienia zostawia współczesnemu stańczykowi laseczkę kaduczą.
4. TO, CO BYŁO, MOZĘ PRZYJŚĆ
Wiele pisano o konflikcie środowisk i — rzadziej — o konflikcie stanów w Weselu. Dociekliwie tę sprawę przedstawił jeszcze przed pierwszą wojną światową historyk literatury chłopskiego pochodzenia, Stanisław Pigoń:
Wesele to przede wszystkim dramat społeczny, osnuty na zagadnieniu, które dręczyło dusze polskie co żarliwsze przez cały wiek XIX i do dziś nie zostało ostatecznie usunięte. Jest to zagadnienie rozbicia plazmy narodu w Polsce na dwa skupienia, więcej, na dwa kształty psychicznie odrębne: na lud — i całą resztę. Dwa te światy polskie schodzą się oto w obrębie jednej wiejskiej izby i przez cały czas widzimy [...] co za przepaść je dzieli: przepaść tradycji, odrębność myślenia, odczuwania, temperamentu, poglądu na życie. Jakże daleko do marzenia poety: «że taki wielki naród — z jednej bryły». Polska składa się z dwu nie przystających i nie zgranych ze sobą połów — jakże ma dojść do jednolitości państwa, którego wszak nie ma bez jednolitości tworzywa — narodu h
Ani sam Wyspiański, ani o wiele od niego ostrożniejsi jego krytycy nie używają pojęcia klasy w stosunku do dwu przedstawionych w sztuce stanów:
1 S. Pigoń O «Weselu» St. Wyspiańskiego, w książce: Z epoki Mickiewicza, Lwów 1912, s. 496.
285
DODATEK