Jak to zostawmy? Słuchaj, Piłacie, rozumiem, że nie popisałeś się, ale czy nie możesz mi opowiedzieć o tym, co się zdarzyło z Jezusem?
Możesz powiedzieć, że się nie spisałem, ale powiedziałem ci, zostawmy to.
Wytłumacz mi, zatem, co to było „pretorium”?
To był mój dom. Gdy przyjeżdżałem do Jerozolimy, mieszkałem właśnie w pretorium. To był mój pałac.
I tutaj doprowadzono Jezusa?
Tak, właśnie tutaj. Ale przestali wreszcie wypominać mi tego Jezusa.
Dobrze, przepraszam. Ale powiedz mi, co robiłeś w Palestynie?
Przybyłem do tej krainy w roku 26. Zostałem mianowany jej prokuratorem, czyli reprezentantem władzy Rzymu.
I jak przyjąłeś tę nominację?
Jaki miałem wybór1 Nie, nie był to szczyt moich pragnień, ale jak wiesz, trzeba się dorabiać stopniowo. Skończyć w Judei, pośród tego ludu niespokojnego i skłonnego do buntów, nie było szczytem moich marzeń; ale komuś, kto chciał piąć się w górę, jak ja, wypadało przyjąć również to. Judea była krajem małym i oddalonym od Rzymu; nikt tam nie chciał trafić. Ziemia była niespokojna, gorąca. Pojechałem z przekonaniem, że mój pobyt będzie niedługi, w oczekiwaniu na lepsze posady. Tylko tak mogłem zrobić karierę.
I jak ci poszło?
To było piekło. Zawsze byłem między młotem a kowadłem. Z jednej strony cesarz, a ja byłem jego przedstawicielem; z drugiej - Judejczycy, przeklęty naród, zawsze gotów do buntu.
Chyba się nie pomylę, jeśli cię nazwę funkcjonariuszem?
Szczerze mówiąc, jakkolwiek bym na siebie patrzył, byłem funkcjonariuszem, czyli tym, który wykonywał rozkazy. Cóż chcesz: rozkaz to rozkaz i dekrety cesarskie musiały być wykonywane, bo w przeciwnym razie miałbym kłopoty.
Biedny Poncjuszu Piłacie, zatem źle się urządziłeś?
Nie przesadzajmy. Tam, w Palestynie, byłem w każdym razie królem, szefem, miałem swój pałac i wielu żołnierzy, i sługi, którzy byli mi posłuszni. To, co postanowiłem, było wykonywane. Na pewno nie mogłem się uskarżać, ale niewątpliwie pobyt tam traktowałem tymczasowo. Zawsze uważałem, że nie zostanę tam dłużej. Moje plany były zupełnie inne.