dotychczas jako dywizjonier, nie umiał ani przywrócić dyscypliny, ani też nie miał jasnego poglądu na dalsze losy wojny. Ulegał bezwolnie wpływom otoczenia, zmieniając często decyzje. W takiej napiętej do ostateczności atmosferze, wobec zniechęcenia starszyzny i rosnącego fermentu w korpusie oficerskim, sejm zdecydował nawet pozbawić dowództwa Rybińskiego. Znaleźli się zwolennicy kawalerzysty generała Umińskiego, jako kandydata na naczelnego wodza. Nie cieszył się on jednak popularnością. Odezwały się w piechocie nawet pogróżki, że Umińskiego przed frontem czeka kula.
Jeżeli chodzi o nastroje panujące wówczas w wojsku, jest wielce interesująca rozmowa generała Klemensa Kołaczkowskiego z generałami: Antonim Węgierskim, Karolem Sierakowskim i Ludwikiem Bogusławskim. Uważali oni, że choć nie wątpią w patriotyzm generała Jana Umińskiego, to jednak mają poważne zastrzeżenia co do jego zdolności wojskowych. Natomiast znają go z brutalnego postępowania z podwładnymi. Oświadczyli stanowczo, że piechota nie pójdzie pod rozkazy Umińskiego. Musiały już bardzo dokuczyć Bogusławskiemu rozterki i chaos w obozie polskim, jeżeli zdecydował się na publiczną tego rodzaju wypowiedź. Bogusławski widział upadek autorytetu starszyzny i obserwował ze zgrozą upadek karności, ale straszyło go również widmo nocy 29 listopada, kiedy to kilku generałów straciło życie z rąk powstańców. Generał Maciej Rybiński pozostał naczelnym wodzom.
Pod bardziej energicznym i przedsiębiorczym wodzem armia byłaby jeszcze zdolna do dalszego prowadzenia wojny, nawet może nie bez szans na powodzenie. Armia carska była również osłabiona. W dwudniowych szturmach je] straty ludzkie dochodziły do dwudziestu pięciu procent. Artyleria wystrzelała niemal wszystką amunicję. Po zostawieniu w Warszawie niezbędnego garnizonu feldmarszałek Paskiewicz mógł wyprowadzić w pole niewiele ponad czterdzieści pięć tysięcy żołnierzy. Gdyby połączono siły generałów Macieja Rybińskiego i Hieronima Ramoriny, liczyłyby one co najmniej pięćdziesiąt tysięcy. I to bez załóg Modlina. Zamość też miał silny garnizon, a ponadto jeszcze walczyły oddziały generała Samuela Różyckiego. Ostrożny feldmarszałek Paskiewicz liczył się poważnie z możliwością przedłużenia działań wojennych.
Nieoczekiwanie sytuacja uległa radykalnej zmianie na naszą niekorzyść. Niedołęstwo i nieposłuszeństwo sztabu 2 korpusu graniczyło zc zdradą, o którą posądzono generała Hieronima Ramorinę. Stale pozostawał głuchy na rozkazy kwatery głównej, wzywające go do połączenia się z armią główną. Generał Hieronim Ramo-rino wciąż cofał się przed słabszym korpusem generała Grzegorza Rosena. Zakończyło się to
141