JAN ANDRZEJ MORSZTYN
Ale ty przędę prosisz łaskawej odprawy,
Tak ci się moje przykrzą kreski i poprawy,
I co go doznać możesz, nie poważasz sromu; Idź tedy — ale lepiej było siedzieć w domu.
O SOBIE
Nie tyle Puszcza Niepołomska zwierza, Nie tyle ordy janczarskie żołnierza,
Nie tyle pszczółek ukraińskie ule,
Nie tyle włoskich kortegian gondule, Nie tyle babskich strzał krymskie sajdaki. Nie tyle gwoździ indyjskie kuraki.
Nie tyie wrzecion brabanckie Kądziele, Nie tyle kółek młyn, co jedwab miele, Nie tyle śledzi od północy morze,
Nie tyle różnych barw tęcza i zorze,
Nie tyle Loret toczonych pacierzy,
Nie tyle Wiedeń sieci i obierzy,
Nie tyle gdański port łasztów tatarki,
Nic tyle książek frankforckie jarmarki,
Nie tyle wiosna kwiatków, lato kłosów,
.Jesień owoców i organy głosów,
Gwiazd jasne niebo, piasku morskie brzegi, Kropel spory deszcz, spłachcia gęste śniegi. Nie tyle mają i jeziora trzciny,
Jak ja mam bólów dla mej Katarzyny,
ODDAJĄC LUTNIĄ
Szczęśliwa lutni, która wdzięcznym swojem Ucieszysz uszy biegłe w nutach strojem!
Czemu mnie z raz tak szczęście nie potuszy, Abym mógł szeptać, co bym chciał, w te uszy?
Szczęśliwa lutni, której zgodne strony Przebieży nieraz paluszek pieszczony! Zazdroszczę-ć szczęścia, że się będziesz tykać Ręki, do której nie śmiem się przymykać.
Szczęśliwa lutni! Twych, niż będzie grała, Kołeczków panna będzie przyciągała;
Mnie by i stroić do usług nie trzeba,
Kiedyby tyle szczęścia dały nieba.
Szczęśliwa lutni, po cóż do tych ręku Przychodzisz, które bez ciebie dość wdzięku I na więzienie serc mają dość mocy?
Jam już związany bez twojej pomocy.
Szczęśliwa lutni, która po hałasie Strun swych na łóżku jej odpoczniesz w wczasie! Mnie, że nie wolno i pomyśUć tyle,
Tłumiąc swe żądze, czekam lepszej chwile,
OGRÓD MIŁOŚCI
Nie zawsze strzały Kup id o zawodzi.
Czasem tuk złoży i bez broni chodzi,
I gospodarskiej pilnując pogody,
Gracuje z trawi' pafijskic ogrody.
W ogrodzie jego zioła są nadzieje.
Chwast — obietnice, które wiatr rozwieje. Męczeństwa, posty' są suche gałęzi.
Labirynt — pęta, w których swoje więzi.
Niewola — kwiatkiem, owocem jest szkoda, it> Fontaną — oczy i gorzkich tez woda,
Wzdychania — letnim i miłym wietrzykiem.
Nieszczerość — łapką, figiel — ogrodnikiem, Szalej, omylnik to są pierwsze ziota,
Które głóg zdrady otoczył dokoła;
Nadto ma z muru nieprzebyte ploty,
Gdzie wapnem — troska, kamieniem — kłopoty. Jam w tym ogrodzie przed nie jszym kopaczem,
Ja wsiawszy moją tęsknicę i płaczem Skropiwszy, orzę skały twardej Tatry,
20 Wisłę uprawiam i żnę płonę wiatry.
NA KLACZ HISZPAŃSKĄ
Nie mają takiej andaluskie stada,
Byłaby takiej Asturyja rada,
Nie pasie takiej napoiska murawa,
Jaką się klaczą przechwala Warszawa. Hiszpańska-ć wprawdzie chodem i nazwiskiem, Ale się w kraju rodziła nam bliskiem I słusznie Polska będzie tym chełpliwa,
Że jej córką jest klacz tak urodziwa.
Znaczne w niej kształtu wizerunki wszelkie:
10 Głowa niewidka i uszy niewielkie,
Oczy wypukłe, wesołe pojrzenie,
I kłus wspaniały, i żywe chodzenie,
Pierś — ach, pierś! — piękna i zupełna w mierze, Zad jak ulany i gibkie pacierze,
Tusz do popręgu i kark niezbyt chudy,
Nóżka subtelna, podkasałe udy,
A kosa jasna i obfita grzywa
Blaski złotego przenosi przędziwa,
O, jak to piękna, kiedy wzniósszy głowę
14' 371