Ewangelia wedtug św. Mateusza 26 Ewangelia wedtug św. Jana 18
Judasz wiedział, dokąd Jezus uda się z uczniami po wieczerzy. Nieopodal miasta, na stokach Góry Oliwnej, znajdował się gaj oliwny zwany Getsemani. Jezus często przychodził tu z miasta rozmyślać i modlić się.
Przeszli więc przez strumień i zanurzyli się w cieniu drzew. Piotr, Jakub i Jan byli blisko Jezusa.
- Nie odchodźcie - powiedział do nich szeptem. - Pozostańcie przy Mnie i czuwajcie ze Mną. Moje serce pęka ze smutku i bólu.
Po chwili Jezus oddalił się nieco, aby się modlić. Uczniowie widzieli, że strasznie cierpi.
- Ojcze! - mówił z głębi zbolałego serca - nie pozwól, aby przyszło na Mnie to straszne cierpienie! Jeśli to tylko możliwe, wybaw Mnie od niego! Ale nade wszystko nie tak jak Ja chcę, ale jak Ty.
W tej trudnej chwili Jezus potrzebował wsparcia trzech najbliższych uczniów. Oni jednak byli zmęczeni i posnęli. Dwukrotnie ich budził, ale kiedy wracał do modlitwy, oni znowu zasypiali.
- Nie mogliście czuwać ze Mną choćby przez godzinę? - zapytał ze smutkiem. - Teraz wstańcie. Zaraz zostanę schwytany. Patrzcie, oto zbliża się zdrajca!
Zdumieni uczniowie przecierali oczy. Rzeczywiście, pomiędzy drzewami pojawiły się chybotliwe światła lamp.
Metaliczne dźwięki zdradzały, że zbliżali się do nich uzbrojeni ludzie.
Kolumna zbrojnych zbliżyła się pewnym krokiem. Uczniowie nie wierzyli własnym oczom - prowadził ich Judasz!
- Pochwyćcie właściwego człowieka! -upomniał Judasz strażników. - To będzie ten, którego pocałuję na powitanie.
I podszedł do Jezusa.
-Witaj, Nauczycielu! - zawoła! i pocałował Go.
- Po co przychodzisz, przyjacielu? Zdradzasz mnie pocałunkiem? - zapytał ze smutkiem Jezus.
Zaraz dopadli Go jednak strażnicy. Wymachiwali kijami i włóczniami, jakby mieli do czynienia z groźnym przestępcą.
Piotra ogarnęła wściekłość. Wyciągnął miecz i siekąc nim na prawo i lewo, odciął ucho jednemu ze sług arcykapłana.
- Odłóż miecz, Piotrze! - powiedział Jezus stanowczo. - Gdybym chciał się bronić, mógłbym wezwać na pomoc zastępy aniołów. Ja jednak gotów jestem oddać życie, aby się wypełnił plan Boży.
Potem delikatnym dotknięciem uzdrowił ucho sługi arcykapłana.
Oniemiali uczniowie nie wiedzieli, jak mają się zachować. Ich umiłowany Mistrz dobrowolnie oddawał się w ręce nieprzyjaciół! Przekreślał wszystkie ich nadzieje! Przerażeni i zrozpaczeni rozbiegli się na wszystkie strony.
A strażnicy zabrali ze sobą Jeńca, który nie zamierzał stawiać najmniejszego oporu.
371