XXX POSZUKIWANIA PISARSKIE
łuby Karola Irzykowskiego i filozofii Arthura Schopenhauera.
Jeżeli, zgodnie z chronologią, potraktujemy opowiadania jako początek, a nie drugi etap, twórczości pisarza, łatwiej możemy zrozumieć jej ewolucję, a tym samym widoczne jeszcze wówczas poszukiwania właściwej formy wyrazu artystycznego. Poszukiwania te idą w dwóch kierunkach: z jednej strony Uniłowski podejmuje różne
próby sprostania określonym wzorom, wyniesionym z młodzieńczej lektury i inspiracji przyjaciół, z drugiej — występuje z negacją schematów i ujęć literackich, może jeszcze nie w pełni umotywowaną artystycznie, ale zawsze wypowiadaną żarliwie, z pasją i temperamentem. Wyzyskuje w tym celu — trzeba podkreślić jeszcze raz — możliwości tkwiące w parodii, karykaturze, satyrze i grotesce. Można by zgłaszać zastrzeżenia wobec pewnych chwytów i motywów, które w określonych kontekstach niezbyt jasno się tłumaczą, w konsekwencji jednak uznać trzeba, że jako szkoła sztuki pisarskiej opowiadania stanowiły dość trudny egzamin. Wymagały bowiem opanowania lakonicznej, lecz wyraźnej charakterystyki postaci, zwartego dialogu i precyzyjnych puent. Toteż niejedno z doświadczeń nabytych w pracy nad Człowiekiem w oknie będzie owocować później na gruncie bardziej samodzielnego warsztatu pisarza.
III. „WSPÓLNY POKÓJ”
Początkowo zamierzał Uniłowski rozprawę z beznadziejnością egzystencji, która mimo pozorów młodzieńczej beztroski wyraźnie dawała się odczuć ówczesnej cyganerii literackiej, z zakłamaniem literatury, z otaczającą rzeczywistością zamknąć w ramy krótkiego opowiadania. Z czasem, już pod piórem pisarza, rzecz się rozrosła. Z planowanego paszkwilu czy pamfletu powstał utwór o szerszych ambicjach. Pojawiające się na pierwszych kartkach rękopisu prawdziwe sceny i sytuacje w miarę rozwoju akcji nabierają własnej dynamiki, swoistego rytmu, wybiegającego poza kopiowaną rzeczywistość. Zanim jednak świat powieściowy zaczął kierować się swą wewnętrzną logiką, Uniłowski z uporem manifestował autentyzm Wspólnego pokoju. Nawet imiona i nazwiska podawał w ich rzeczywistym brzmieniu. Przed wydrukowaniem w «Kwadrydze» drugiego rozdziału powieści1 ówczesny redaktor pisma, Władysław Sebyła, kategorycznie zażądał zmiany nazwisk postaci na fikcyjne. Czupurnego autora trudno było przekonać. Dopiero argument, że utrzymanie obecnego stanu nadaje pracy charakter dokumentu, a w takim razie nie może w niej być miejsca dla fikcji, zmyślenia, zadecydował, że oporny pisarz dokonał koniecznych zmian 2.
Pozowali do obrazu życia części ówczesnego pokolenia literackiego przede wszystkim mieszkańcy „wspólnego pokoju”: Stanisław Ryszard Dobrowolski — Zygmunt Stu-konis; Stanisław Maria Saliński — Dziadzia, Stanisław Krabczyński; Zbigniew Uniłowski — Lucjan Salis; spoza kręgu literatów: student Kaczmarczyk — w powieści Józef, Edward Mokucki i Władysław Bednarczyk; matka Dobrowolskiego — Stukonisowa; brat Dobrowolskiego, Mieczysław — Mieciek (do wydania książkowego wprowadził Uniłowski jego prawdziwe imię, choć we fragmencie drukowanym w «Kwadrydze» występuje jako Ziutek) oraz dwie lokatorki pokoju matki, Felicja Stodulska i Teodozja Mokucka — autor zachował ich autentyczne imiona i na-
1931, nr 1—3.
Pisze o tym A. Maliszewski w tomie wspomnień U brzegu mojej Wisły, Warszawa 1964, s. 357.