JO Mit i znak
tu. Oczekuje się natychmiastowego rezultatu: nieważne, że mit zostanie potem rozbity. Spodziewane działanie mitu jest silniejsze niż racjonalne wyjaśnienia, które nieco później mogą go zdementować. Znaczy to, że odczytanie mitu winno być natychmiastowe. Rzucam pośpiesznie okiem na „France-Soir”, który trzyma mój sąsiad: dostrzegam tylko sens, ale odczytuję prawdziwe znaczenie: odbieram obecność rządu w obniżce cen owoców i jarzyn. To wszystko i to wystarczy. Bardziej dogłębne czytanie mitu ani go nie wzmocni, ani nie osłabi: mit, choć niedoskonały, nie podlega także dyskusji; czas ani wiedza nic mu nie przydadzą ani nie ujmą. Po drugie, „unaturalnienie” pojęcia, które przedstawiłem jako najistotniejszą funkcję mitu, jest tu przykładnie widoczne: w pierwszym systemie (wyłącznie lingwistycznym) przyczynowość byłaby — dosłownie - naturalna: owoce i jarzyny tanieją, bo jest sezon. W drugim systemie (mitycznym) przyczynowość jest sztuczna, fałszywa, ale wskoczyła niejako na wóz Natury. Dlatego właśnie mit zostaje przeżyty jako słowo niewinne: nie dlatego, że jego intencje są ukryte (gdyby były ukryte, nie mogłyby być skuteczne), lecz dlatego, że zostały „unaturalnione”.
W istocie, czytelnik może naiwnie odbierać mit dlatego, że nie dostrzega w nim systemu semiologicznego, lecz system indukcyjny. Tam, gdzie równowartość widzi proces przyczynowy, stosunek między znaczącym i znaczonym wydaje mu się stosunkiem naturalnym. Można to pomieszanie pojęć wyrazić jeszcze inaczej. Każdy system semiologiczny jest systemem wartości; otóż konsument mitu bierze znaczenie za fakt: mit zostaje odczytany jako system faktów, podczas gdy jest tylko systemem semiologicznym.
MIT JAKO JĘZYK SKRADZIONY
Co jest właściwością mitu? Zmiana sensu w formę. Inaczej mówiąc, mit jest zawsze kradzieżą języka. Kradnę salutującego Murzyna, biały i brunatny domek, sezonową obniżkę owoców nie po to, aby uczynić zeń przykłady czy symbole, lecz dlatego, aby - dzięki nim i przez nie - uczynić naturalnymi Imperium, umiłowanie stylu baskijskiego, Rząd wreszcie. Czy każdy pierwszy język w nieunikniony sposób staje się łupem mitu? Czy nie istnieje żaden sens, który oparłby się zagarnięciu, jakim grozi mu forma? W istocie, nic nie może ustrzec się przed mitem. Mit umie rozwinąć swój wtórny system wychodząc od obojętnie jakiego sensu. Nawet, jak widzieliśmy, od braku sensu. Ale rozmaite języki bronią się wszystkie inaczej.
Język słów najczęściej okradanych przez mit stawia słaby opór. Posiada on sam pewne skłonności mityczne, mianowicie zarys aparatu znaków, przeznaczonych na wyrażenie intencji, której ma służyć: tak można by nazwać ekspresywność języka, np. tryb rozkazujący lub łączący są formą szczególnego znaczącego, różnego niż sens: znaczonym jest tutaj moja wola lub prośba. Dlatego właśnie niektórzy lingwiści określili tryb oznajmujący jako stan lub stopień zerowy, przeciwstawiając go trybowi łączącemu lub rozkazującemu. Otóż w pełnym micie sens nigdy nie znajduje się w punkcie zerowym i dlatego pojęcie może go zniekształcać, unaturalniać. Raz jeszcze trzeba przypomnieć, że brak sensu bynajmniej nie jest stopniem zero: dlatego też mit może go przejąć, nadać mu na przykład znaczenie absurdu, surrealizmu itp. W gruncie rzeczy jedynie stopień zero mógłby oprzeć się mitowi.
Język inaczej jeszcze poddaje się mitowi: bardzo rzadko narzuca on od razu sens pełny, trudny do zniekształcenia. Zależy to od abstrakcji pojęcia. Pojęcie